niedziela, 15 listopada 2015

Sztuka na czterech łapach #1 - Konrad Krzyżanowski "Portret żony z pieskiem" 1911

Kilka dni temu ujawniłam pomysł na serię wpisów łączących moje dwie pasje - sztukę i psy - pytając co o tym sądzicie na facebooku. Bardzo mi miło, że tyle osób zainteresowało się tym tematem! Jako już prawie historyk sztuki (na ostatnim roku studiów) i szczęśliwy pracownik Muzeum Narodowego we Wrocławiu chciałabym pokazać dzieła, na których znajdują się psy i na tej podstawie opowiedzieć o nich kilka słów- nie tylko o czworonogach ;) Dziś zatem zapraszam na pierwszy wpis z cyklu Sztuka na czterech łapach!

Zaczniemy spokojnie i dość klasycznie, ale na pewno w kolejnych wpisach znajdą się także dzieła, które będą pewnie budziły różne wątpliwości i - mam nadzieję! - dyskusję. Niejednokrotnie też przyjrzymy się psu jako elementowi symbolicznemu w sztuce. Chciałabym pokazać jak najszerszemu gronu osób, że sztuka nie jest czymś odległym, elitarnym, zamkniętym w zakurzonych gablotach i mrocznych muzealnych salach. Muzea to nie cmentarzyska, tylko największe skarbce życia i jego przejawów na przestrzeni wielu epok. Warto je odwiedzać choćby dlatego, żeby zadać sobie proste pytanie czy coś nam się podoba czy nie, i dlaczego. Nie wszystko przecież musi się nam podobać! :) A mieć swoje zdanie to już pierwszy - i bardzo ważny - sposób kontaktu ze sztuką. Dopiero za tym mogą iść dalsze poszukiwania kto to namalował, kiedy, dlaczego tak a nie inaczej... Ale nie muszą. Najpierw warto po prostu popatrzeć i poszukać w tym wszystkim czegoś dla siebie. No dobrze, już koniec tego przydługiego wstępu, włączył mi się tryb popularyzatora sztuki ;) I skoro o patrzeniu mowa, to popatrzmy!


Konrad Krzyżanowski Portret żony z pieskiem 1911


Konrad Krzyżanowski - komu mówi coś to nazwisko? Wydaje mi się, że jest to jeden z mniej rozpoznawalnych artystów młodopolskich i zdecydowanie rzadziej pojawiający się choćby w podręcznikach szkolnych. Dla porównania - inni malarze z jego pokolenia to m.in. Wojciech Weiss, Józef Mehoffer czy nieco starszy Władysław Podkowiński, których nazwiska pewnie większości kiedyś obiły się o uszy (nawet jeśli niektórzy tego nie pamiętają ;)). Krzyżanowski nie jest jednak w żadnym stopniu od nich gorszy! Ja osobiście bardzo lubię jego malarstwo i dlatego wybrałam go jako twórcę inaugurującego cykl tych wpisów. Poniżej dwa moje ulubione obrazy jego autorstwa:

Fortepian, 1906, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu

Chmury w Finlandii, 1912, Muzeum Narodowe w Krakowie

Konrad Krzyżanowski urodził się w 1872 roku w Krzemieńczuku na Ukrainie, a zmarł w wieku 50 lat, w 1922 roku w Warszawie. Od początku kształcił się pod kątem malarstwa - najpierw w Kijowie, potem w Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, która była wówczas cenioną uczelnią. To właśnie kierunek na Petersburg lub Monachium obierało wielu polskich artystów tamtych czasów. Z Akademią petersburską związani byli poza Krzyżanowskich także tacy artyści jak Wojciech Gerson, Ferdynand Ruszczyc czy Henryk Siemiradzki, a także Stanisław Witkiewicz - ojciec Witkacego. Krzyżanowski został z Akademii relegowany, po czym udał się właśnie do Monachium. 

Autoportret, 1907, Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Osiadł w Warszawie w 1900 roku, ale przez całe życie kilkakrotnie odwiedzał Włochy, Paryż, Londyn oraz Ukrainę, gdzie m.in. na krótko był profesorem malarstwa w Polskiej Szkole Sztuk Pięknych w Kijowie. W Warszawie w latach 1900-1904 wspólnie z Kazimierzem Stabrowskim założył prywatną szkołę malarską, później zawieszoną i wreszcie reaktywowaną po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Przez kilka lat był również profesorem warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. 

Zaliczany do artystów młodopolskich, przełomu XIX i XX w. i razem z Weissem i Wojtkiewiczem do wczesnego ekspresjonizmu, Krzyżanowski zasłynął przede wszystkim jako wybitny portrecista, chociaż malował także pejzaże oraz zajmował się rysunkiem i ilustracją. Wykonywał m.in. winiety i inicjały dla "Chimery", bardzo znanego wówczas czasopisma literacko-artystycznego. Publikowali w nim m.in. Bolesław Leśmian, Jan Kasprowicz, Stefan Żeromski, Władysław Reymont, Stanisław Wyspiański czy Leopold Staff... Chyba nic więcej nie trzeba dodawać :) Stroną plastyczną czasopisma zajmowali się poza Krzyżanowskim tacy artyści jak Edward Okuń czy Józef Mehoffer.

Piękny portret Dagny Juel Przybyszewskiej z 1901 roku, niestety zaginiony w czasie II wojny światowej

Konrad Krzyżanowski w 1907 roku poślubił sportretowaną na naszym obrazie Michalinę Piotruszewską, pochodzącą z rodziny ziemiańskiej z Wołynia, która także była malarką i jego uczennicą w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Artysta bardzo często portretował swoją żonę - i nierzadko z czworonogami :) Poniżej przykłady:

Portret żony z kotem, 1912, Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu
Żona i teściowa [i pies ;)], 1913, Muzeum Sztuki w Łodzi

Na naszym obrazie pani Michalinie Krzyżanowskiej towarzyszy biały kudłaty piesek - czy ktoś z Was pokusi się o próbę zidentyfikowania rasy/typu rasy? Ja jestem nienajlepsza w te klocki ;) Może to szpic? Niesamowicie podobają mi się jednak guzikowe oczy i nos, namalowane tak miękko i naturalnie, podobnie jak sierść, której puchatość czuć od razu!



Na naszym obrazie widać charakterystyczny, "zamaszysty" sposób malowania Krzyżanowskiego, obecny w wielu jego dziełach oraz doskonałą pracę ze światłocieniem (psie łapy i futro!). Są to najważniejsze środki ekspresji w jego twórczości. Gdy spojrzymy na jego obrazy z bliska, zobaczymy wyraźne pociągnięcia pędzla, rozedrganą, dynamiczną strukturę - z daleka jednak wydają się niemal gładkie, choć jakby lekko zamglone, poruszone, niekiedy bardzo impresyjne. W tym przypadku z bliskiej odległości widać także nieregularne krakelury, czyli spękania warstwy malarskiej.

Portret żony z pieskiem można zobaczyć na żywo w Muzeum Narodowym we Wrocławiu - do czego gorąco zachęcam, bo żadna reprodukcja nie jest w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu. Nie jest to obraz mały - prawie metr na metr to całkiem konkretny rozmiar, dzięki czemu piesek nie jest detalem uzupełniającym kompozycję, jak to często w sztuce bywało, ale równorzędnie portretowaną postacią. Dla mnie osobiście bardziej interesującą i urodziwą niż żona artysty ;) Mam też nieodparte wrażenie, że to pies jest bardziej zaangażowany w pozowanie, czy po prostu zaciekawiony tym, co się dzieje, zaś pani Michalina jest zrelaksowana i może nieco znudzona. Z drugiej strony czasem gdy patrzę na jej minę mam wrażenie, że myśli sobie "no tak, siedzi i teraz nie mogę się ruszyć, a obiad na gazie..." ;)

Jest to jeden z moich ulubionych obrazów spośród rozmaitych dzieł przedstawiających psy, jakie znajdują się we wrocławskim Muzeum. Jasny, pogodny, pokazuje codzienność, którą pewnie większość z nas też zna - pupil siedzący na kolanach, ciepło jego futerka, wspólny odpoczynek. Nie ma tu żadnego "drugiego dna", skomplikowanych metafor, odniesień literackich - jest żona na fotelu z pieskiem na kolanach i doskonałe walory techniczne malarstwa Krzyżanowskiego.

Warto jednak pamiętać, ile rzeczy musiało wydarzyć się w dziejach malarstwa, aby mógł powstać taki obraz. Wydawać by się mogło najzwyklejszy, najprostszy codzienny kadr - ale śledząc tematy, jakimi zajmowała się przez wieki sztuka możemy zauważyć, że pomimo niektórych wcześniejszych przykładów to XIX wiek, a zwłaszcza jego druga połowa i początki wieku XX przyniosły wielkie przemiany i całkowite wyzwolenie tematu w malarstwie - wyzwolenie od polityki, historii, mitologii, religii. Czasy te pozwoliły też na coraz bardziej swobodną grę wyobraźni artysty z niegdyś poważnymi tematami, teraz na nowo interpretowanymi i ukazywanymi w wielu kontekstach. Idąc tym tropem docieramy aż do naszych czasów, kiedy to można malować już wszystko, na wszystkim i wszystkim. Czyli wszystko już było? Może tak, ale to już temat na zupełnie inną, i znacznie dłuższą dyskusję ;) Popatrzmy więc na koniec na naszego tytułowego pieska - mam nadzieję, że w ramach rozrastania się cyklu tych wpisów będę mogła Wam pokazać szereg przemian w sztuce i ról jakie nasze ulubione czworonogi spełniały na płótnie i nie tylko. Trafią się role symboliczne, role uzupełniające, prawie nic nieznaczące, ale także takie jak tu - proste, ciepłe portrety. W kontekście sztuki historia udomowienia psów i ich więzi z ludźmi nabiera nowych barw! Postaram się wplatać i takie wątki w przyszłe wpisy. Na razie proszę o Wasze uwagi i pytania :) I dla zainteresowanych podaję jeszcze link, pod którym można obejrzeć jeszcze trochę dzieł Konrada Krzyżanowskiego - warto! -> link


PS Skoro jesteśmy w temacie dotyczącym estetyki itp., to na blogu szykuje się remont i zmiana szaty graficznej :) Już wkrótce!

Komendy i sztuczki [lista aktualizowana na bieżąco]

Już od jakiegoś czasu zbierałam się do stworzenia takiego zestawienia, obok comiesięcznych podsumowań i pracy. Będę tu spisywać wszystkie komendy użytkowe i sztuczki, które umiemy, których się uczymy bądź dopracowujemy i które chcemy spróbować w przyszłości opanować. Lista będzie na bieżąco aktualizowana, a w planach mamy także filmiki pokazujące kompilacje umiejętności opanowanych przez Bąbla (jeden już dostępny TU - z turlaniem się, skokami przez przeszkody i stópkami). Jeśli też macie takie zestawienia, dajcie znać, chętnie uzupełnię naszą listę o nowe pomysły! :)

Umiemy:

  • siad
  • waruj
  • noga - chodzenie na kontakcie
  • łapa - obiema łapami
  • piątka - obiema łapami
  • nos - targetowanie; Bąbel dotyka nosem mojej dłoni, na dowolnej wysokości
  • wstydź się (nauczone tą metodą - polecam! -> link)
  • stópki - Bąbel stoi przednimi łapkami na moich stopach i idziemy do przodu
  • obrót wokół własnej osi w obie strony
  • skok przez kolano i na kolano (balans)
  • out
  • równaj - dostawianie do nogi
  • ósemka
  • slalom między nogami
  • hop - wskakiwanie na różne wysokości i powierzchnie (krzesło, moja noga itp.)
  • ukłon

Dopracowujemy:

  • zostań
  • wstań
  • zdechł pies
  • turlaj się
  • czołgaj się
  • tańcz - obrót wokół własnej osi na tylnych łapach
  • szukaj
  • cofaj się
  • suseł

Uczymy się:
  • na miejsce
  • kic-pac
  • trzymaj
  • puść
  • daj buziaka

Będziemy się uczyć:

  • target łapą - dotknięcie łapą wskazanego miejsca
  • wskakiwanie na ręce
  • skok do góry równocześnie ze mną
  • wskakiwanie na plecy
  • pokaż język/otwórz mordkę
  • przynoszenie wskazanych rzeczy na komendę (czyli bardziej zaawansowane trzymaj i puść ;))
  • sprzątanie swoich zabawek do koszyka
  • utrzymywanie różnych przedmiotów na łapach, na głowie, w pysku
  • obejście przewodnika wokół
  • rozróżnienie lewa - prawa
  • krzyżowanie łapek
  • suseł z trzymaniem w łapkach pluszaka
  • puszczanie bąbelków nosem pod wodą


wtorek, 3 listopada 2015

Podsumowanie października i plan pracy na listopad

Październik, a zwłaszcza jego druga połowa, okazał się pasmem sukcesów, pomimo tego, że czasu miałam mniej i musiałam złapać rytm praca-uczelnia-wszystkoinne ;) Duma mnie rozpiera (z Bąbla oczywiście!) i mam nadzieję, że to tylko zapowiedź kolejnych postępów - Czarny jest niesamowity! Nic więcej nie mówię, tylko od razu przechodzę do podsumowania :)


Podsumowanie października - szkolenie i ćwiczenia


Podstawy i ćwiczenia ogólnorozwojowe:

  • chodzenie przy nodze na smyczy - wciąż trochę za rzadko ćwiczone, ale udawało się ostatnio nawet bez smaka w ręce, tylko na sam target dłoni! - 80%
  • wzmocnienie przywołania - wysoki poziom cały czas utrzymany :) chociaż zdarzało się, że musiałam robić z siebie niezłą wariatkę krzycząc "AAAAAA!", gdy metody po dobroci (tzn. wołanie po imieniu i uciekanie) zawodziły ;) - 95%
  • zostań - jest poprawa w stosunku do zeszłego miesiąca, ale musimy jeszcze poćwiczyć, żeby wrócić do formy z czasu czerwcowego kursu - 40%
  • samokontrola z użyciem smaczków - niewielkie uwstecznienie jeśli chodzi o popisowe niezjadanie smaków położonych na łapach ;) ale też zdecydowanie mniej ćwiczyliśmy - do nadrobienia! - 70%
  • tropienie - za mało, za mało, za mało! z mojej winy, stanowczo do nadrobienia w listopadzie - 10%
  • ćwiczenia z balansu ciała - piłki fitness jednak nie napompowaliśmy w tym miesiącu, ale dosłownie rzutem na taśmę w ostatnim tygodniu opanowaliśmy niezłą sztuczkę związaną z balansem - przyklękam na jedno kolano (nogi pod kątem prostym!), a Bąbel wskakuje na moją nogę (udo/kolano?)! powierzchnia niewielka, więc chwieje się Czarne trochę, ale niesamowicie pewnie czuje się przy samym wyskoku i lądowaniu, nie spodziewałabym się tego, a to na pewno dzięki piłce! nie mogę tego zaprzepaścić, piłkę w listopadzie napompuję i przygotowujemy się do ćwiczenia wskakiwania na plecy :) - 60%
  • spacery - z powodu braku czasu mniej też było dłuższych i bardziej aktywnych spacerów, jednak zaliczyliśmy kilka fajnych treningów w plenerze, w tym jeden naprawdę świetny z naszymi psimi znajomymi, pod okiem niezawodnej Elizy :) wtedy też Bąbel opanował sztuczkę z kolankiem oraz dopracowaliśmy kilka innych ćwiczeń (patrz niżej ;)) - 80%


Sztuczki, różne komendy:
  • obrót wokół własnej osi w obie strony na dwie różne komendy - stwierdzam oficjalnie, że mamy to! :) teraz tylko szlifowanie i utrwalanie, coby się piesowi nie zapomniało - 100%
  • chodzenie na dwóch łapach, wstęp do tańczenia (obrót wokół własnej osi na tylnych łapach) -  są postępy, ale niezbyt wielkie, na pewno będzie lepiej, gdy wrócimy do regularnych treningów z piłką fitness - 70%
  • rozróżnienie zdechł pies a turlaj się - tu właściwie mogę napisać to samo co miesiąc temu... na dworze (koniecznie na trawie!) tylko się turla, w domu tylko zdycha i zagwozdka jak była, tak jest... długa droga przed nami, ale nie dam za wygraną! pracujemy też nad zdechlakiem "z wysokości" - to znaczy, żebym nie musiała wodzić Bąbla cały czas za nos przykucnięta obok, tylko żebym mogła stać normalnie wyprostowana ;) - 20%
  • czołganie się - jest znacznie lepiej i chyba nawet mu się spodobało ;) - 80%
  • płynne zmiany siad-waruj - no uwielbiam tego psa! idzie mu naprawdę niemal idealnie, myślę, że w listopadowym podsumowaniu napisze już, że to mamy! :) - 85%
  • ukłon - mamy to już prawie, prawie! :) - 90%

Prawie jak ukłon ;) Ale ten kontakt wzrokowy!

  • slalom między nogami - wciąż idzie nieco opornie, podobnie jak ósemka pomiędzy nogami, więc pracujemy dalej - 60%
  • ćwiczenia dążące do opanowania wskakiwania na ręce - tymczasowa blokada minęła i Bąbel już dzielnie wskakuje jednym susem na moje kolana, gdy siedzę na krześle - chyba przejdziemy powoli do dalszego etapu! :) - 70%
  • out - nasze najnowsze osiągnięcie dzięki wspomnianemu treningowi z elementami agility z Elizą, wciąż do dopracowania, ale Bąbel w końcu zrozumiał, że czasem naprawdę chcę od niego, żeby coś obszedł dookoła ;) - 70%
  • równaj do lewej nogi - spodziewałam się, że zajmie nam co najmniej dwa miesiące opanowanie tego w takim stopniu, w jakim mamy to po miesiącu - drobne poprawki i będzie idealnie! - 80%
  • stópki (czyli Bąbel oparty na moich stopach swoimi przednimi łapkami idzie ze mną do przodu :)) - na koniec zestawienia zatrzymałam hit hitów! byłam długo przekonana, że co jak co, ale z tą sztuczką nie damy rady, nie i już - ale pomyślałam ok, cierpliwości, spróbujmy powolutku, najwyżej zrezygnujemy... I MAMY TO! już w kilka dni Bąbel załapał o co chodzi, a teraz niekiedy nawet sam z siebie w czasie ćwiczeń ustawia się do tej sztuczki, myśląc, że o to mi chodzi, gdy długo nic nie mówię - pańcia pęka z dumy! :D - 100%!!!

Lecę!

Wiem co masz w tej ręce!
Wykończą mnie tymi skokami...

Plan pracy na listopad

[Standardowy plan obejmuje zawsze ćwiczenia podstawowe i ogólnorozwojowe oraz utrwalanie tego, co już opanowaliśmy, więc nie będę tego już przepisywać, skupię się na sztuczkach i dodatkowych elementach zaplanowanych na ten miesiąc.]

  • ciąg dalszy chodzenia na dwóch łapach i tańczenia
  • zróżnicowanie zdechł pies a turlaj się
  • dopracowanie outów, ukłonu, czołgania się, siad-waruj-wstań, slalomu między nogami i ósemki
  • kontynuacja ćwiczeń prowadzących do wskakiwania na ręce - level wyżej :) - i próby ze wskakiwaniem na plecy
  • wprowadzenie podskoku w miejscu równo z pańcią ;)
  • wprowadzenie komendy suseł
  • wstęp do świadomości zadka - cofanie się
  • elementy agility
  • RALLY-O - złapałam bakcyla jak nie wiem :) chcemy zacząć poważnie ćwiczyć, zgodnie ze wszystkimi zasadami, żeby móc w przyszłym sezonie wystartować w zawodach!

Nie uciekniesz mi!

Hop!


No, to mamy wszystko uporządkowane na ten miesiąc, nic tylko ćwiczyć! :) Zdjęcia w dzisiejszym wpisie były zrobione na jednym z październikowych wypadów na placyk. Oby pogoda sprzyjała takim treningom na (względnie) świeżym powietrzu ;)

niedziela, 25 października 2015

Śnieżnobiały uśmiech, przyjemny zapach z pyska - czy to możliwe? Recenzja smakołyków dentystycznych i nasze zębiskowe doświadczenia

Ech, miesiąc temu na bąblowej facebookowej stronce wrzucałam filmik (KLIK!) zapowiadający notkę, która ukazuje się dopiero dziś... No ale w końcu jest, a w wersjach roboczych kilka szkicowych wersji kolejnych wpisów, które mam nadzieję uda mi się regularnie zamieszczać. Ale do rzeczy, miało być o zębach!


Po pierwsze i najważniejsze - z naszego doświadczenia wynika, że nic nie zastąpi mycia zębów. To tak naprawdę jedyny sposób, który pomoże w osiągnięciu wymarzonych efektów. Tu oczywiście potrzebna jest systematyczność i konsekwencja, której, przyznaję się bez bicia, często mi brakuje. Moim celem jednak jest wypracowanie w sobie takiego samego odruchu mycia zębów Bąblowi wieczorem, jaki mam względem samej siebie. Jesteśmy już od dłuższego czasu wyposażenia przez nasze panie wetki w pastę dla psów i szczoteczkę, ale Bąbel co tego drugiego zachowuje, delikatnie mówiąc, spory dystans... Najczęściej używam więc gazy z niewielką ilością pasty. Samo mycie zębów to pewnie w oczach Czarnucha tortura porównywalna z kąpielą :P Niestety nie da się tego (przynajmniej na razie) zrobić po dobroci, ale i tak widzę, że w porównaniu z pierwszymi próbami jest znacząca różnica i powoli zaczyna się przyzwyczajać do szorowania. 

Tej pasty używamy, spisuje się bardzo dobrze!

Bąbel miał raz ściągany kamień nazębny, przy okazji kastracji, gdy był pod narkozą. Od tego czasu poważniej zaczęłam zwracać uwagę na jego uzębienie i na kontroli pod koniec lipca wyszło, że nie jest najgorzej - trochę kamienia jest, ale osadu niewiele - czyli widać, że pańcia się stara, ale mogłoby być lepiej ;) Nie chcę narażać psa na kolejne zabiegi, i tym właśnie staram się najczęściej motywować samą siebie, gdy jedyne o czym myślę to "nie chce mi się...". 

Raz na jakiś czas wspomagamy się także smakołykami dentystycznymi i chcielibyśmy dzisiaj pokrótce cztery dla Was zrecenzować. Są to przemyślenia całkowicie subiektywne i to, że u nas się coś nie sprawdziło, nie znaczy, że u kogoś innego nie mogło odnieść sukcesu. No to zaczynamy!

Pedigree DentaStix/DentaStix Fresh

Tych smakołyków nikomu nie trzeba przedstawiać. Marka kojarząca się raczej z psim fast foodem proponuje coś, co ma być zarówno smaczne, jak i korzystne dla zębów naszych czworonogów. Przyjrzyjmy się składowi (dla średnich psów) wersji klasycznej oraz fresh.

Klasyk:
Skład: zboża, roślinne produkty uboczne, minerały (włączając trifosforan sodu 2,5%), mięso i produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego, roślinne ekstrakty z białka, oleje i tłuszcze.
Dodatki dietetyczne: siedmiowodny siarczan cynku 1045 mg/kg, wołowy aromat 842 mg/kg, aromat kurczaka: 286 mg/kg. 
Składniki analityczne: surowe białko 9%, surowy tłuszcz 1,8%, surowy popiół 5,8%, włókna surowe 2,3%, wapń 0,69%, fosfor 0,58%, wilgotność 13,5%, energia metaboliczna 302 kcal/100 g.

Fresh:
Skład: zboża, roślinne produkty uboczne (m.in. 0.20% bezkofeinowego ekstraktu z zielonej herbaty i 0.06% olejku eukaliptusowego), mięso i mięsne produkty uboczne, minerały (m.in. 2.4% tripolisferanu sodu), roślinne ekstrakty białkowe, oleje i tłuszcze.
Dodatki dietetyczne: Siedmiowodny siarczan cynku (1.045 mg/kg).
Dodatki sensoryczne: Aromat kurczaka (45 mg/kg).

Nie porywa, ale przyznaję, że zdarzało się nam dawać Bąblowi dentastixy. Dodatki sensoryczne, taaak... Wsuwał je ze smakiem i widać było, że rzeczywiście musi trochę się napracować, żeby całość pogryźć i wyciamkać to, co przykleiło się do zębów - a więc podstawowe cechy smakołyków dentystycznych zaliczone. Tylko raz kupiliśmy na próbę DentaStix Fresh - jedyna różnica jest taka, że są zielone. Żadnej innej różnicy nie odnotowaliśmy (wymarzonego miętowego chuchnięcia również nie :P). Cena obu wersji także jest zbliżona - za siedem sztuk (łącznie 180 g) dla średniego psa (10-25 kg) zapłacimy zwykle między 6 a 7 zł. Bąbel wciąż niekiedy je dostaje, ale baaaaardzo rzadko odkąd odkryliśmy naszego faworyta w dzisiejszym zestawieniu, ale o tym za moment :)

Greenies

Kupiliśmy je na zooplusie (wersja Regular) przy okazji jakiejś promocji, na próbę, ale już do nich nie wrócimy. Były po prostu nijakie, zupełnie nie sprawdziły się u Bąbla. 

Skład: zboża, produkty uboczne pochodzenia roślinnego, roślinne ekstrakty białkowe, mięso i produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego, owoce, minerały, nasiona, oleje i tłuszcze, drożdże.
Dodatki: barwniki, witamina A (7.529 j.m./kg), witamina D3 (1.543 j.m./kg), aminokwasowy chelat miedzi - hydrat (117 mg/kg), aminokwasowy chelat żelaza - hydrat (386 mg/kg), aminokwasowy chelat manganu - hydrat (92,6 mg/kg), jodek potasu (2,8 mg/kg), aminokwasowy chelat cynku-hydrat (1.278 mg/kg).

Nie zachwyca mnie ten nieprecyzyjny skład (co to za oleje i tłuszcze? nasiona? jakie?) i barwniki. Wypróbowaliśmy, nawet smakowały Czarnemu (mało rzeczy mu nie smakuje...), ale nic poza tym. Nie widziałam żadnego widocznego wspomożenia moich wysiłków z szorowaniem kłów, mimo wymownego kształtu smakołyka. Cena tym bardziej nie zachęca do ponownego zakupu: prawie 35 zł za opakowanie 6 szt. (170 g)!

Hunter Calcium Milk Bone


Mleczne kostki z wapniem - kolejna nasza zdobycz przy okazji jakiegoś większego zamówienia na zooplus. Tę kość ciumkał też Bąbel na wspomnianym na początku tego wpisu filmiku :) Smakowitość zatem potwierdzamy! I - co najbardziej zdumiewające w psich smakołykach - zapach przyjemny również dla właściciela!

Skład: mleko w proszku, kazeinian sodu, węglan wapnia, włókna zbożowe, żelatyna, włókna jukki, ekstrakt z rozmarynu.
Składniki analityczne: surowe białko 30%, surowy tłuszcz 1%, surowy popiół 5%, włókna surowe 1%, wilgotność 15%.

Mamy tu zatem do czynienia z zupełnie innym typem smakołyka dentystycznego, którego producent stawia przede wszystkim na wapń. Inaczej również przedstawiają się warianty rozmiarowe - dostępne są tylko dwa, 24 g (ok 7,5 cm) i 55 g (ok. 10 cm). My wypróbowaliśmy ten pierwszy, niestety tylko jedną sztukę (nauczona doświadczeniem z Greenies nie kupowałam tym razem całego opakowania...), więc nie możemy wydać rzetelnej opinii, ale po tym jednym razie moje odczucia były jak najlepsze. Rzeczywiście oddech psa był przyjemniejszy. I chyba od początku byłam pozytywnie nastawiona do tego produktu, ze względu na to, że jest to w końcu coś innego niż zwykły dentystyczny przysmak! Na pewno będziemy do niego jeszcze wracać i dalej testować. Cena nie jest najgorsza, za tę jakość mogę tyle zapłacić: 6 szt. za 14-15 zł.

Brit Care - Let's Bite Dental Care

And the winner is... Tak, tak to właśnie nasz faworyt! Kupiony zupełnie przypadkiem, z braku innych pomysłów, w zwykłym, stacjonarnym sklepie. Od kilku miesięcy jest to nasz absolutny numer 1! Występuje w dwóch wersjach: Mineral Stick (kształt przypominający dentastixy) i Brush Bone, i to właśnie ten drugi jest dla nas taką rewelacją (pierwszy też próbowaliśmy, jest dobry, ale jednak te kostki mają w sobie to coś :)).


Skład: hydrolizowane białko drobiowe, zboża, chlorofil, minerały. Barwniki i konserwanty zatwierdzone przez UE.
Składniki analityczne: białko 51,2%, tłuszcz 5%, wilgotność 12,7%, popiół surowy 1,3%, błonnik 2,4%.

Zdecydowanie bardziej przekonuje mnie ten skład niż dentastixów czy Greenies, chociaż mógłby być nieco bardziej precyzyjny. Kształt przysmaków jest świetny, sprawdza się idealnie - naprawdę WIDAĆ różnicę, osadu nazębnego jest mniej, chuchnięcia nie odstraszają, wręcz przeciwnie! Nie sądziłam, że jest to możliwe za sprawą smakołyków - i częściowo miałam rację, bo rzeczywiście nie są w stanie zastąpić szorowania paszczy Bąbla, ale ze wszystkich do tej pory przez nas wypróbowanych są najlepszą pomocą w utrzymaniu zębów w dobrym stanie. Za opakowanie 5 szt. (90g) zapłacimy średnio 8-9 zł. Bąbel właśnie wsuwa sobie tę zieloną kostkę, a ja planuję niedługo dokupić mu parę opakowań na zapas... ;)

A jakie są Wasze doświadczenia z psimi zębami? Czy myjecie zęby pupilom? Jakie smakołyki są Waszymi ulubionymi, a które w ogóle się nie sprawdzają? A może stosujecie jakieś pastylki, płyny i inne wynalazki - jeśli tak, to czy polecilibyście je? Ich cena często odstrasza... Bardzo jestem ciekawa Waszych przemyśleń.

I na koniec, z okazji Dnia Kundelka, pozdrawiamy z Bąblem wszystkie kundelki i życzymy ciepłych legowisk, pełnych misek i licznych głasków od kochanych ludzi!


piątek, 2 października 2015

Podsumowanie września i plan pracy na październik

Przyszedł czas na podsumowanie pierwszego miesiąca systematycznej, zaplanowanej pracy. Oczywiście mam sobie sporo do zarzucenia i nie wszystko udało się tak, jak sobie zaplanowałam, ale już wiem, że lepiej pracuje się z ustalonym harmonogramem, chociażby najbardziej ogólnym. I najbardziej cieszę się z tego, że codziennie treningi na dobre weszły mi w krew i dzień lenia nie oznacza już braku treningu tylko po prostu krótsze ćwiczenia ;) Chociaż przyznam, że 2-3 dni lenia się trafiły, ale nie wszystkie z mojej winy - czasem praca zawodowa decyduje za mnie. Zacznijmy jednak po kolei - ocenię wszystko nad czym pracowaliśmy w skali procentowej, odnosząc się bezpośrednio do tego, co sobie założyłam we wpisie wrześniowym. Liczba procentów odpowiada łącznie: mojemu stopniowi zaangażowania w ćwiczenia, spełnieniu danego założenia treningowego i widocznym postępom. Pod podsumowaniem znajdziecie jeszcze nasz plan pracy na październik, w wersji skróconej (dotyczący tylko szkolenia, pielęgnację i sprawy ogólne będziemy już raczej pomijać, pozostaną w domowym kajeciku, a na blogu skupimy się przede wszystkim na codziennych zachowaniu i sztuczkach), bo podsumowanie września mówi właściwie wszystko, ale dla nas to też pomoc, gdy mamy wszystko usystematyzowane w jednym miejscu :) No to do dzieła!

Próbujemy pozować - chyba powinniśmy to uwzględnić w planie ćwiczeń ;)


Podsumowanie września


A. Szkolenie i ćwiczenia:
  • chodzenie przy nodze na smyczy - częściej ćwiczone w pierwszej połowie miesiąca, są postępy, ale mogłyby być większe, gdybym i w drugiej połowie bardziej się w to zaangażowała - 60%
  • wzmocnienie przywołania - jest świetnie, nawet w trudnych rozproszeniach! ale nad tym nigdy nie przestaniemy pracować :) - 95%
  • zostawanie na dworze - paradoksalnie lepiej niż w domu, ale zdecydowanie za mało ćwiczyliśmy, i w domu, i na dworze - 10%
  • samokontrola z użyciem smaczków - smakołyki na dłoni, na dywanie w domu, na ziemi w parku - żaden problem! a gdzieś od drugiej połowy miesiąca świetnie wychodzi popisowy numer, czyli smaczki położone na łapach, gdy Bąbel jest w pozycji waruj ;) komenda zwalniająca 'proszę' działa, wcześniej czarnuch nie tyka nagród! - 95%
  • problemy wychowawcze - dzięki wzmożonej aktywności umysłowej i fizycznej Bąbel znacznie lepiej się zachowuje, jest bardziej przewidywalny, rozładowuje zdrowo energię, lepiej też się odwołuje (patrz wzmocnienie przywołania powyżej :)), zaczął też konkretnie reagować (=słuchać! chociaż czasem pyskuje ;)), gdy jestem na niego zła - a raczej ja nauczyłam się w odpowiedni sposób na niego krzyknąć, żeby oprzytomniał - ale wciąż nad tym pracujemy, ostatnio najbardziej kłopotliwe jest szczekanie i próby łapania i szarpania za smycz albo co gorsza części ubrań, wymuszanie zabawy - tu mniej więcej od dwóch tygodni mam znaczy postęp w reagowaniu na moje niezadowolenie z powodu takiego zachowania, ale wciąż różnie bywa i chciałabym też, żeby moi rodzice konsekwentnie reagowali w takich przypadkach - 50%
  • tropienie - więcej ćwiczyliśmy w pierwszej połowie miesiąca, za rzadko też na dworze, musimy popracować nad regularnością tych treningów, bo przynoszą świetne rezultaty (nochal pracuje, pies się zdrowo męczy, uczy się skupienia) - 30%
  • ćwiczenia z balansu ciała na piłce fitness - kupiliśmy ją dopiero w połowie miesiąca i zrobiliśmy po prostu taki 'tydzień fitness', gdy ćwiczyliśmy na niej codziennie, w przyszłym miesiącu planujemy dwa takie tygodnie (nie chce mi się pompować piłki co drugi dzień, a stale napompowana zabiera za dużo miejsca - ale dwa razy w miesiącu się napompuje ;)) - 60%
  • spacery - udało nam się zaliczyć kilka naprawdę świetnych wypadów na placyk treningowy (mini tor agility nie ma już dla Bąbla tajemnic!), dłuższych spacerów bądź psich wydarzeń (patrz poprzedni wpis na blogu ;)), właściwie co weekend Bąbel miał dodatkowe atrakcje i więcej aktywności fizycznej, mam nadzieję, że wraz ze zmianą pogody utrzymamy mimo wszystko tę tendencję, bo rezultaty są świetne :) - 95%


Sztuczki:
  • obrót wokół własnej osi w obie strony na dwie różne komendy - czasem zdarza mu się podskakiwać w czasie obrotu, ale ogólnie mamy to już bardzo dobrze opanowane - 90%
  • chodzenie na dwóch łapach, wstęp do tańczenia (obrót wokół własnej osi na tylnych łapach) - jest bardzo duży postęp i na pewno ważną rolę odgrywa tu też piłka fitness - w kolejnym miesiącu będziemy tańczenie kontynuować i zaczniemy pracę nad susełkiem - raz Bąblowi wyszedł przypadkiem właśnie przy okazji tych ćwiczeń, więc musi się udać! :) - 80%
  • rozróżnienie zdechł pies a turlaj się - tu mam zagwozdkę, bo turlanie Bąbel robi tylko na dworze i tam głównie ćwiczyłam to rozróżnienie, niestety jak na razie z marnym skutkiem, kilka zaledwie pozytywnie zakończonych prób, a tak to przeważnie jego entuzjazm każe mu od razu się turlać, bo przecież może trafi się lepsza nagroda niż za samego zdechlaka! to zatem będziemy zdecydowanie kontynuować, a poza tym chciałabym go przekonać, że w domu też można się turlać, bo na razie w grę wchodzi tylko powierzchnia naturalnie trawiasto-liściasta... za to domowy zdechlak coraz lepszy! - 30%
  • czołganie się - wymaga dalszych powtórek, ale jest postęp - 70%
  • płynne zmiany siad-waruj - jest lepiej, ale jeszcze nie idealnie - 50%
  • wprowadzenie komendy wstań - udało się rzutem na taśmę przedwczoraj, jako wstęp do tego co poniżej ;) - 80%
  • ukłon - zaczęliśmy ćwiczyć przedwczoraj (jako zamiennik wobec pierwotnie planowanego w harmonogramie podskoku - żeby nie ćwiczyć na raz tyle intensywnych sztuczek, jak tańczenie) i mamy już na koncie kilka idealnych ukłonów, ale czasem coś się gmatwa w futrznym łebku ;) opanowanie ukłonów do perfekcji to zadanie na październik! - 50%
  • slalom między nogami - na początku szło baaardzo opornie, ale po tygodniu już coraz lepiej, myślę, że jesteśmy gdzieś za połową drogi do perfekcji :) - 60%
  • dodatkowo zaczęliśmy też ćwiczenia dążące do wskakiwania na ręce - na początku miesiąca Bąblowi szło świetnie i już bez problemu jednym susem wskakiwał mi na kolana, gdy siedziałam na krześle, ale teraz jakby się przyblokował, więc będziemy próbować innych sposobów - 50%


B. Pielęgnacja:
  • mycie zębów - zdecydowanie za rzadko i wcale mnie nie zwalniają genialne dentystyczne smakołyki, o których będzie w jednym z kolejnych wpisów... - 10%
  • czesanie, czyszczenie uszu i oczu - mogłoby być lepiej, ale jest w miarę systematycznie, zwłaszcza czesanie, które Bąbel uwielbia - 70%
  • weterynarz - kontrola pazurów i wagi - 100%
C. Ogólne:
  • znacznie wzmocniona więź między mną a Bąblem - z tego chyba cieszę się najbardziej! :)
  • udało się też wypracować odruch brania na właściwie każdy spacer smaczków albo jakiejś zabawki, chociaż nie zawsze korzystamy z tego, co wzięliśmy ;) linka treningowa była często w użyciu w pierwszej połowie miesiąca, teraz rzadziej, bo mniej było treningów typowo plenerowych, ale będzie używana regularnie, żeby w razie czego opanować wariata;
  • muszę dalej pracować, żeby nie upominać Bąbla imieniem - chociaż jest postęp, bo w pierwszym odruchu mówię już teraz najczęściej "co ty robisz?!" i widzę, że czarny zaczyna kumać, że wtedy pańcia jest zagniewana ;)
  • zdjęcia wciąż przeważnie robi mój tata, ja tylko czasem telefonem - to musi się zmienić :)
  • wraz z początkiem roku akademickiego i intensywnej pracy, żeby napisać i obronić magisterkę w czerwcu (nie wspominając o obowiązkach wynikających po prostu z pracy zawodowej), muszę się porządnie zmotywować, żeby przygotować kilka wpisów na bloga 'do przodu' i zaplanować aktywność - pomysłów mam bardzo dużo, tylko muszę dobrze zorganizować to wszystko w czasie.

Coś mi chyba wpadło do oka w tym pędzie...


Plan pracy na październik


Do ciągłego ćwiczenia i utrwalania:
  • luźna smycz, chodzenie przy nodze
  • przywołanie w rozproszeniach
  • zostawanie w domu i na dworze
  • samokontrola
  • tropienie
  • balans na piłce fitness
  • konsekwentne upominanie lub ignorowanie Bubka przez wszystkich domowników w określonych sytuacjach, wypracowanie wspólnej metody postępowania i nie upominanie imieniem
  • utrzymanie aktywności fizycznej w formie dłuższych spacerów i treningów na placyku dla psów bez względu na temperaturę na dworze ;)

Sztuczki:
  • ciąg dalszy chodzenia na dwóch łapach i tańczenia
  • zróżnicowanie zdechł pies a turlaj się
  • siad-waruj-wstań i mixy tych komend
  • dopracowanie ukłonu
  • dopracowanie slalomu między nogami
  • dopracowanie czołgania się
  • kontynuacja ćwiczeń prowadzących do wskakiwania na ręce
  • wprowadzenie podskoku
  • wprowadzenie komendy suseł
  • wstęp do świadomości zadka (Sigma naszą inspiracją! :D)


Jak zawsze jesteśmy otwarci na wszelkie Wasze porady, wskazówki, krytyki - piszcie proszę! :) Zdjęcia w tym wpisie są z jednego z ostatnich spacerów. Postaram się jednak w przyszłym miesiącu mieć jakąś konkretną dokumentację postępów czarnucha :) I na pewno powstanie niedługo ogólny wpis na temat sztuczek - lista tych, które umiemy, które ćwiczymy i które nam się marzą, stopniowo aktualizowana. Bo przecież nie wiecie nawet, że popisowym numerem Bąbla jest sztuczka "wstydź się", którą umie już od dawna! :) To tyle, lecimy na wieczorny meeting na psiej polance w parku!

Wszyscy lewa noga do przodu! :D

poniedziałek, 21 września 2015

2. Piknik na Czterech Łapach - relacja i zdjęcia

Wczoraj spędziliśmy bardzo miło czas w doborowym psim towarzystwie! A to dlatego, że odbywał się już po raz drugi (na poprzednim nas zabrakło) Piknik na Czterech Łapach. Atrakcji było co nie miara i Bąbel dopiero teraz powoli odzyskuje siły (zdrowo zmęczony pies: bezcenne ;)). 


Na boisko przy stadionie olimpijskim przybyliśmy już około 10 rano. Pogoda nie zwiastowała niczego dobrego, ale nie daliśmy się zwieść i wkrótce zza chmur zaczęło wychodzić słońce i przyjemnie grzać w plecy, chociaż chłodny wiatr co jakiś czas przynosił kolejne chmury. Czas spędzaliśmy jednak aktywnie, więc o przemarznięciu nie było mowy! Bąbel miał czas w spokoju obwąchać cały teren i chwilę się wyhasać, dzięki czemu potem łatwiej było o jego koncentrację. Swoją drogą, chyba nam ktoś psa podmienił, albo raczej Bąbel pokazał swoje prawdziwe oblicze - spisał się doskonale, reagował na każde przywołanie, na każdą komendę, z innymi psami bawił się grzecznie, nie szukał guza (tylko z jednym psiakiem się obszczekali, ale nie wchodzili sobie w drogę; a innym razem komisarz Bąbel interweniował w sprzeczkę corgich i od razu wszyscy się uspokoili! :D), nie zaczepiał się - po prostu psi ideał, jestem z niego bardzo dumna! Wytrzymał ponad 6 godzin w dobrym humorze i skupieniu wtedy, gdy było trzeba, dopiero pod koniec pikniku trochę zaczął szczekać i widać było, że przyjął postawę "nuuudy, chodźmy gdzieś dalej!". Akurat zaczęło kropić i pogoda sama nas przegoniła, więc wszystko udało się idealnie :) 

Dwa Bąble...?

A nie, to tylko nowa koleżanka - Mamba! :)

Wróćmy jednak do przebiegu pikniku! Gdy organizatorzy byli już gotowi, zgłosiliśmy się do wszystkich możliwych konkurencji - czyli zawodów w terenie, medalu za adopcję i wyborów miss i mistera Acana Polska. W samo południe zaczęły się zawody w terenie, które polegały na zabieraniu tzw. "kanad" w wyznaczonych punktach. Na każdym stanowisku czekały na nas pytania dotyczące na przykład prawidłowego żywienia czworonogów, psiej mowy ciała czy treningu z klikerem. Było także kilka punktów z zadaniami wymagającymi aktywności nie tylko głowy, ale i ciała - mini tor agility, slalom na czas czy...zbieranie kupek (to już zadanie dla właścicieli - spokojnie, kupki były z kolorowej modeliny :D). Szło nam całkiem nieźle i w sumie zdobyliśmy 40 kanad, za co Bąbel odebrał w nagrodę zabawkę, którą bardzo polubił. W tabeli wszystkich konkurencji zaliczyliśmy tylko jedno haniebne zero - za aport ;) Nigdy tego nie ćwiczyliśmy i przyznam, że nawet nie mam specjalnie chęci uczyć Bąbla aportu (zdecydowanie działałoby to na niego tylko pobudzająco, a nam potrzeba opanowania i samokontroli), więc zupełnie mi to zero nie przeszkadza ;) Bawiliśmy się świetnie, a pomagali nam mój Bartek i oczywiście tata, który jak zawsze wszystko dokumentował fotograficznie.

Nowa zabawka.
Po oddaniu karty zawodów w terenie zjedliśmy po burgerze z foodtrucka Byczy Burger (bardzo smaczny!), a Bąbel w tym czasie wsuwał żwacza kupionego na jednym ze stoisk piknikowych. Poza zawodami bowiem można było na pikniku zaopatrzyć się we wszystko co każdemu psu i psiarzowi potrzebne - i to w promocyjnych cenach. Wysokiej jakości karmy, przysmaki, zabawki, ręcznie robione obroże, muszki i chustki, i wiele więcej! Dla chętnych dostępny był też mobilny salon dla psów "Czyste Łapy" oraz porady zoopsychologa, instruktora szkolenia, weterynarza i specjalisty do spraw żywienia. Bąbel poza dwoma żwaczami i zabawką-nagrodą dostał ręcznie wykonaną muszkę od Malina Crafts, w której prezentował się wyjątkowo elegancko. 

Bąbel zachęcony parówką patrzy do góry, żeby zaprezentować muszkę :)

Po wręczeniu medalu.

Do muszki wkrótce doszła jeszcze jedna ozdoba - medal za adopcję. Wszyscy, którzy adoptowali swojego psiaka ze schroniska, fundacji lub przygarnęli znajdę mogli zaprezentować się ze swoim czworonogiem na ringu i otrzymać pamiątkowy medal. W czasie trwania całej imprezy była też prowadzona zbiórka karmy i akcesoriów dla bezdomnych zwierząt. Swoje stanowiska na pikniku miały ponadto różne fundacje, m.in. Fundacja Węgielek czy TOZ Wrocław (DT Psy Mirona), które prezentowały psiaki do adopcji - jedna śliczna, ruda, niesamowicie przyjazna sunia znalazła dom! Nie ma się co dziwić, mi wystarczyło 10 sekund głaskania jej i patrzenia w śliczne oczka, żeby przepaść... Dobrze, że znalazła swoich ludzi! I mówcie co chcecie, ale pies wie, kiedy jest chciany, kiedy dostaje szansę, kiedy dostaje dom - z pyszczka tej suni, gdy przez resztę pikniku była prowadzona przez swoją nową rodzinę, nie schodził uśmiech, a oczy jej lśniły! Piękny widok! :) Mojemu czarnemu wariatowi oczywiście też gały się błyszczały, bo wiedział, że w saszetce mam dużo parówek. W kolejnej prezentacji, w czasie wyborów mistera, Bąbel zaprezentował się pięknie i dla mnie ma tytuł mistera misterów :) Nie zakwalifikowaliśmy się jednak do finałowej trójki, ale to nic, zabawa była świetna. I gratulujemy zwycięzcom! Szkoda tylko, że przejście po ringu było jedynym elementem prezentacji - fajnie by było, gdyby w kolejnych edycjach organizatorzy pozwolili każdemu pokazać np. 2-3 sztuczki, tak żeby nie trwało to bardzo długo, ale żeby psiaki mogły pokazać coś wyjątkowego.

Ten kontakt wzrokowy! Uwielbiam tego psa (a on uwielbia parówki).
Ta niewidoma słodycz szuka domu - malutki, śliczny, spokojny Sergiusz.

Cyryl z DT Psy Mirona też szuka swojej rodziny!

W międzyczasie odbywały się na ringu pokazy psich sztuczek (Bąbel, poprzeczka podniesiona wysoko, ćwiczymy!) i ćwiczeń z obrony - wówczas wszyscy właściciele zostali poproszeni o przypięcie zwierzaków na smycze - i dobrze, bo emocje sięgały zenitu. Bąbel nie przepuściłby okazji do interwencji ;) Pokazy były świetne! Brały w nich udział zarówno psy rasowe, jak i adoptowane kundelki, zresztą na całym pikniku można było spotkać plejadę ras i możliwych mieszanek. Wyżeł, niżeł, grubeł, chudeł... Sami wiecie ;) A wszystkie psiaki takie wspaniałe!

Dwa szczeniaczki - owczarek belgijski malinois i buldog angielski.

Od lewej Emil, kolega z kursu Bąbla, Bąbel, Pufa i Kojot.

Poniżej jeszcze kilka kadrów z pikniku. To był bardzo udany dzień - poznaliśmy nowych znajomych i spędziliśmy też miłe chwile z naszą stałą parkową ekipą (Sigma, Pufa, Jaskier, Tajga, Fafik - pozdrawiamy! :) i specjalne pozdrowienia dla organizatorów, m.in. Bohuna i jego Państwa!). Mamy nadzieję, że w przyszłym roku też będziemy mogli uczestniczyć w tej świetnej imprezie dla psów i psiolubnych! :)



Nie tylko człowieki miały ochotę na burgery... Sigma i Muka oraz pani Muki :)

Piękna Sigma!

Wariat się bawi.

"To co, druga runda?" cytując Psie Sucharki ;)


Kira - Polish Parkour Dog mówi "co się gapisz żenado ludzka?" ;)
  
Mam słabość do buldożerów :)

Przyczajony Bąbel, ukryty pies.

Włoski mafiozo! Świetny psiak! :)

Ktoś tu chyba wybiera zabawkę...