poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Piknik "Moda na kundelka" - fotorelacja

Dziś zapraszamy na fotorelację z wczorajszego pikniku "Moda na kundelka" (to już III edycja) zorganizowanego przy Schronisku dla Zwierząt we Wrocławiu. W zeszłym roku, tuż po adopcji, byliśmy na poprzedniej edycji tego pikniku, ale stres i temperatura zrobiły swoje, Bąbel nie mógł się skupić. Tym razem byliśmy tylko na godzinę pod koniec pikniku, ale załapaliśmy się na ćwiczenia na piłkach i wystawę psów nierasowych. Bąbel spisał się bardzo ładnie, mimo że było dość gorąco, nie robił afer, był jednak wciąż rozproszonymi wieloma nowymi zapachami. Spotkaliśmy znajomych z Parku Tołpy - Tajgę i Arię oraz Sigmę, z naszą trenerką i znajomą Elizą, które miały swoje stoisko na pikniku. Mieliśmy także okazję poznać Bohuna, którego bloga czytamy już od wielu miesięcy! Byłam bardzo zadowolona (i zdziwiona), że Bąbel w ogóle nie szykował się do żadnej awantury, panowie elegancko się przywitali. Zapraszamy do oglądania zdjęć! :)

Zapoznajemy się z Bohunem.

Szybkie ćwiczenie w rozproszeniu, coby się piechu za bardzo nie znudził.

Tadam! To nasze trzecie doświadczenie z piłkami, wcześniej mieliśmy okazję ćwiczyć na nich z Elizą w czasie szkolenia oraz na pikniku PsiejPaki. Bąblowi ewidentnie bardzo przypadła ta aktywność do gustu, więc na urodziny chyba dostanie taką piłkę!


Turlaj się!

Sigma i Tajga w czasie zabawy. Eliza, to zdjęcie jest specjalnie dla Ciebie! :D


Piękność! Tajga.

Taki śliczny piesek był również na pikniku.

Zgodnie orzekliśmy, że Sigma jest sterowana na pilota.

Najlepsze dziewczyny!

Sigma jak zawsze nie zawiodła jeśli chodzi o minę!

Nos!

Mój kochany pies! :)

Ekipa psów i ich pańciów z Parku Tołpy! 

Aria.

Aria siedzi na głowie Tajgi, a Tajga nic sobie z tego nie robi. Uwielbiam te psy :D

czwartek, 20 sierpnia 2015

Problemy wychowawcze - nieprzewidywalność

Do tego wpisu zainspirował mnie dzisiejszy poranny spacer, na którym Bąbel-aferzysta pokazał swoją wyjątkową nieprzyjazną stronę. Ale zacznijmy od początku.

Szaleństwa z najlepszą koleżanką Sigmą, w tym wypadku zębiska to element zabawy :)

Ogólnie rzecz biorąc, Bąbel jest fajnym i dobrym psem. Ze szkoleniem nie mamy większych problemów, do wielu psów i ludzi jest przyjazny, w domu zachowuje się zwykle wzorowo. Jest jednak kilka punktów zapalnych, które wymagają (i zapewne zawsze będą wymagały) ciągłej pracy - m.in. samokontrola (nakręcanie się, szczekanie bez opamiętania, to niestety zdarza mu się nierzadko), nie branie wszystkich znalezionych w parku "pyszności" do pyska/wypluwanie na komendę "zostaw" (z tym drugim idzie ostatnio lepiej!) czy skupienie w rozproszeniach (zwłaszcza psio-ludzkich, tutaj jest raz lepiej, raz gorzej). Najtrudniejszą kwestią są jednak sytuacje, w których Bąbel jest po prostu nieprzewidywalny.


Wiem, jak to brzmi. Nieprzewidywalny? To chyba raczej ty nie potrafisz zrozumieć, co mówi jego zachowanie! Zdaję sobie sprawę, że wciąż uczę się mowy ciała mojego psa, właściwego odczytywania jego zachowań. Są sytuacje, w których od razu widzę, co się święci, ale zdarzają się i takie, że naprawdę nie wiem jak to wyjaśnić. Teraz na przykład muszę być bardzo wyczulona na "tryb radar", kiedy Bąbel niby udaje, że wszystko jest ok, ale jednocześnie wypatruje jaką by tu zrobić aferę i kogo chapnąć. I racja, to da się wychwycić. Ale pamiętam też momenty, kiedy za nic w świecie nie potrafiłabym wyjaśnić jego reakcji. Niestety, tego typu problemy zaczęły się właściwie od kastracji. Oczywiście na pewno decyzji bym nie cofnęła, ma ona szereg zalet, w tym dużo lepsze skupienie na ćwiczeniach, brak rozproszeń, możliwość "normalnej" zabawy z psami obu płci. Jednak widzę, że mniej więcej od tego momentu Bąbel stał się bardziej "wyszczekany" i nie dogaduje się już ze wszystkimi. Przez kastracją właściwie nie miał problemu nawet z większymi samcami. Chyba że to wszystko tylko zbiegło się w czasie razem z jego ujawnianiem swojego charakteru i kastracja miała niewielki wpływ? Nie potrafię tego rozstrzygnąć. Wracając jednak do sedna - żeby dobrze zilustrować problem, opiszę kilka przykładów.

Sytuacja 1: wydarzenie, które nie przestaje mnie zadziwiać - ćwiczyłam z Bąblem chodzenie przy nodze, bez smyczy. Był bardzo ładnie skupiony, szliśmy ścieżką w parku, nie odrywał ode mnie wzroku, cały czas szedł przy lewej nodze, co jakiś czas utrwalałam to zachowanie komendą "noga", klikiem, smaczkiem, pochwałą. Naprawdę szło rewelacyjnie, a wokół byli ludzie, czasem gdzieś zaszczekał pies, czy nawet gdzieś dalej przeszedł, a Bąbel skupiony jak nigdy. Dodam jeszcze, że był skupiony w taki "spokojny" sposób. Czasem zdarza mu się nakręcić za bardzo na smakołyki, wtedy czasem podskakuje do mojej ręki, widać, że jest pobudzony. Tym razem jednak przechodził samego siebie w sile spokoju i byłam z niego bardzo dumna. Do czasu! To był ułamek sekundy, nic się nie zmieniło w moim zachowaniu, Bąbel w żaden sposób też nie dał znać, że skupienie ucieka, nawet nie zauważyłam kiedy nie było go już przy mojej nodze. W tej samej sekundzie usłyszałam jak idący obok mnie tata woła "co ty zrobiłeś, zgłupiałeś?! nie wolno!", obejrzałam się i zobaczyłam, że Bąbel próbował zaczepić przechodzącego pana (pan szedł pod rękę z panią, co jest tym bardziej dziwne, bo Bąbel zwykle zaczepia samotnych). Nie widziałam tego, ale mój tata mi zrelacjonował, że pies podskoczył jakby chciał pana chapnąć. Przechodnie okazali się bardzo wyrozumiali i śmiali się z tego, ale mi było nie do śmiechu. W żaden sposób nie mogłam sobie wyjaśnić jak do tego doszło. Czy skupienie przeszło granicę spokoju i Bąbel nagle nakręcił się i "musiał" do kogoś podskoczyć? Zdarza mu się takie podskoczenie z próbą chwycenia za bluzkę czy spodnie w chwili pobudzenia, ekscytacji, znudzenia, ale robi to tylko nam, tj. mnie i moim rodzicom, przy czym ja robię co mogę, żeby go tego oduczyć, ale nie zawsze reakcja moich rodziców wspiera moje starania... Wracając jednak do głównej historii - przypięłam go od razu na smycz i to był koniec treningu na dziś. Byłam zła i sama nie mogłam się już skupić, zastanawiałam się tylko jak to mogło się wydarzyć.

Zabawa z Rudym, tu też nie było mowy o konflikcie.
Sytuacja 2: dziś rano, znajome psy, zabawa. Przychodzi do towarzystwa nowy kolega. Wcześniej mijaliśmy się z nim w parku i wiedziałam, że Bąbel od razu nastawiał się na szczekanie i aferę, więc i tym razem trzymałam go na smyczy, odeszłam z nim od grupki, pochodziliśmy wokół, żeby trochę ochłonął, bo oczywiście seria szczekania musiała nastąpić i tym razem (kto śmie bawić się z moją ulubioną koleżanką Sigmą? :P). Wydawało mi się, że już jest ok, pozostałe psy też były spokojne, więc odpięłam go, żeby trochę pobawił się z Sigmą. Niestety, minęło kilka chwil i wychwycił "nowego", który bardzo mu się nie spodobał i od razu wystartował do niego z zębiskami. Próbował chapnąć za pupę, potem w okolicach uszu. Kolega, dotychczas spokojny, nie pozostał dłużny i wywiązała się niemała psia awantura, która jak to zwykle bywa gorzej brzmi i wygląda niż naprawdę się rozgrywa, ale to przebrało miarę i byłam już na Bąbla naprawdę zła. Przydałoby mu się, żeby oberwał, żeby ktoś go ustawił, nie robiąc krzywdy, ale jednak uświadamiając jak głupio się zachowuje. W tej sytuacji zawiodłam jeśli chodzi o obserwację jego zachowania, ponieważ powinnam była wcześniej wychwycić "tryb radar", co mogłoby zapobiec awanturze.

Sytuacja 3: są takie psy, z którymi wiem, że Bąbel za nic w świecie się nie dogada, nie i kropka, więc, gdy już widzę, że zbliżają się w parku to staram się odwracać jego uwagę albo zmienić czasem trasę spaceru, żeby niepotrzebnie zwierzaki się nie nakręcały. Ale są i takie, że raz się dogada, a raz nie. I jak tu rozsądzić co zrobić? Czasem jest też tak, że na smyczy Bubek zgrywa odważnego i drze się wniebogłosy, a gdy się go puści to potrafi się normalnie z drugim psem przywitać. Taką właśnie sytuację mieliśmy z Torresem, samcem berneńskiego psa pasterskiego, odwiedzającym często nasz park. Wielokrotnie mój tata relacjonował mi, że Bąbel zachowywał się normalnie w obecności Torresa, nawet zdarzało im się pobawić, także z innymi psami. Sama też miałam sytuację, dokładnie taką jaką opisana wyżej - Bąbel na smyczy = awantura, Bąbel bez smyczy = normalne powitanie i luz. Mamy jednak także na koncie kilka sytuacji z Torresem, kiedy Bąbel po prostu bez żadnych ceregieli wystartował z zębami w kierunku jego boku czy uszu. Torres jest ostoją spokoju, a wystarczyłoby przecież jedno klepnięcie łapą, żeby Bąbel leżał. Oczywiście w takich sytuacjach od razu mojego aferzystę odciągam, ale zastanawiam się dlaczego jest raz tak, a raz inaczej? I nie zawsze pokrywa się to ze "złym humorem", który czasem rzeczywiście Bąbel ma, ale znowu nie tak często, raczej normalnie, jak każdy pies. To są najczęściej zachowania po prostu nieprzewidywalne.


Sytuacja 4: pewien letni wieczór, Bąbel i psi znajomi bawią się na polance w parku. Na ścieżce obok pojawiają się dwa dość spore psy, nie pamiętam już dokładnie, ale wydaje mi się, że jeden mógł być w typie labradora, a drugi owczarka niemieckiego lub jakaś mieszanka. Grzecznie idą na smyczy, ale mój awanturnik nie przepuści przecież okazji! Podleciał do nich ze swoim charakterystycznym szczeko-wyciem oznaczającym coś w stylu "co wy tutaj robicie, wynocha mi stąd!", jednak jeszcze daleko było do użycia zębów. Jeden z psów zupełnie nie zwrócił na niego uwagi, drugi zatrzymał się, obrócił głowę (bo Bąbel swój szczekający atak przeprowadzał od boku-tyłu) i popatrzył na Bąbla. Stało się wtedy coś, co z ludzkiej perspektywy wyglądało komicznie, ponieważ Bąbel od razu zamilkł, położył uszy, odwrócił się, dał parę sygnałów uspokajających i zaczął powoli wracać w naszym kierunku. Wyglądało to tak jakby całym sobą mówił "ja tak tylko żartowałem, fajne jesteście pieski, no to ja już sobie pójdę, miłego spaceru!". Bardzo ucieszyłam się z takiego obrotu sprawy, tym bardziej, że w ogóle się tego nie spodziewałam. Bąbel zazwyczaj nie dałby się tak szybko uciszyć innemu, większemu psu. Dlaczego nie mogłoby tak być zawsze?

Sytuacja 5: Bąbel jest bardzo uwrażliwiony na ludzi, od których czuć alkohol. Parokrotnie zdarzyło mi się, że w czasie wieczornej zabawy w parku, gdy przez polankę szedł ktoś pachnący w określony sposób, Bąbel od razu do niego podleciał, zaczął obszczekiwać, próbował skakać i chapać. Staram się unikać takich sytuacji, ponieważ wiem, że to może być jakiś jego uraz z czasów bezdomności, albo kiepskiej "domności" (o jego przeszłości nic nie wiemy). Często też, jak podejrzewam ze strachu, startuje z takimi zachowaniami do osób, które np. nagle wyjdą zza zakrętu, albo zza krzaka (i jeszcze wieczorem! o zgrozo). Wczoraj na przykład właśnie tak wybiegł obszczekać ludzi, którzy wyłonili się zza zarośli na ścieżkę, ale gdy zobaczył, że mają psa, od razu się uspokoił. Podobnie bywa też z niektórymi dziećmi. Ale właśnie, z niektórymi. Wielokrotnie Bąbel dawał się głaskać, a nawet tulić, i to z zaskoczenia, zupełnie nie zwracając uwagę na dzieci (pamiętam jak kiedyś właśnie tak niespodziewanie podbiegł do niego chłopczyk z zespołem downa, nawet ja nie zdążyłam się zorientował, a on już tulił Bąbla, który zupełnie nie miał nic przeciwko). Często też zdarza mu się nie zwracać uwagi na biegające grupki dzieci (chyba, że mają piłkę do gry w nogę ;)). Ale za to bywa wyjątkowo wyczulony na pojedynczo idących, nawet nie biegnących, chłopców. Ostatnio właśnie taki chłopiec, zupełnie spokojnie szedł przez polankę, a Bąbel do niego od razu podbiegł z głośnym ujadaniem. Nie próbował go capnąć, ale widać było, że komisarz Bąbel wykrył coś, co mu się nie podobało i musiał przeprowadzić interwencję. Tylko dlaczego czasem to robi, a czasem nie? Czasem potrafi mieć wszystko i wszystkich w nosie, ładnie się bawić i trenować, a czasem niby wszystko jest w porządku, aż tu nagle afera!

Pies z kreskówki...
Tyle jeśli chodzi o obszerne przykłady. Chciałabym Was zapytać co o tym sądzicie i czy macie jakieś pomysły jak nad tym pracować?
Ja na razie kontynuuję ćwiczenia z samokontroli, odwracanie uwagi, gdy widzę, że się nakręca, zaczęliśmy także ostatnio tropienie, żeby troszkę pomęczyć Bąbla psychicznie i tą drogą wyładować jego energię. Dziś po rozmowie z naszą trenerką i zarazem dobrą znajomą Elizą pomyślałam, że może rzeczywiście ustawienie Bąbla przez jakiegoś dużego psa to byłaby dobra myśl? Mogłabym napisać na facebookowej grupie wrocławskich psich spacerów, czy ktoś ma takiego samca w zanadrzu, który krzywdy nie zrobi, ale przekaże dobitnie Bubowi, że nie może tak się zachowywać. Sama nie wiem już co mam zrobić i będę wdzięczna za Wasze głosy w tej sprawie!

wtorek, 4 sierpnia 2015

Szlachetne zdrowie, czyli pies na diecie wątrobowej

W poprzednich wpisach przy recenzji próbek karm wspominałam o problemach zdrowotnych Bąbla i jego specjalistycznej diecie z tego wynikającej. Dziś kilka słów więcej na ten temat.

Daj parówkę...
Po adopcji popełniliśmy jeden zasadniczy błąd - nie zrobiliśmy od razu badania krwi. Odwiedziliśmy gabinet weterynaryjny na rutynową kontrolę, żeby przekonać się czy wszystko jest w porządku po schronisku, zmagaliśmy się też wówczas z łojotokowym zapaleniem skóry (szampon Sebovet Clean poradził sobie z problemem w kilka dni!), ale generalnie nic nie wskazywało na jakiekolwiek dolegliwości. Najprawdopodobniej jednak już wtedy było coś nie tak z wątrobą, ponieważ kiedy kilka tygodni później podjęliśmy decyzję o kastracji i wykonaliśmy (wreszcie!) niezbędne badania krwi, wyniki zdumiały nawet nasze panie wetki (swoją drogą, jeśli szukacie we Wrocławiu w Śródmieściu dobrego weterynarza, zgłoście się, a podamy namiar na panią Dorotę i panią Justynę, złote kobiety z najlepszym podejściem do zwierząt, prawdziwe profesjonalistki! trafiłam do nich dzięki mojej przyjaciółce - ze stronnictwa kociego ;) - i każdemu teraz będę polecać, z jakimkolwiek zwierzakiem!).

Nie znam się zupełnie na tych wskaźnikach, wiem tylko, że jeden z nich - ALT (GPT) - Bąbel miał drastycznie przekroczony. Przy normie 1,00-80,00 jego wynik wynosił 265,6! Miał też przekroczony wskaźnik stosunku albuminy/globuliny. Od razu zostaliśmy wyposażeni w tabletki Hepatiale Forte i karmę dla wątrobowców Royal Canin Hepatic, a Bąbel dostał zakaz jedzenia czegokolwiek poza karmą (psi smuteczek był nieogarniony...).

Jeśli chodzi o karmy dla psów z problemami wątrobowymi to wybór jest niestety niewielki. Z naszej perspektywy właściwie jedyną sensowną pod względem składu i ceny karmą był Royal i przez pierwsze zdaję się 2-3 miesiące Bąbel tę właśnie "paszę" wsuwał. W połowie terapii, czyli właśnie jakoś po 3 miesiącach zrobiliśmy badania kontrolne i zmiana była zasadnicza! Leczenie ewidentnie poskutkowało, ale dla utrzymania efektu i profilaktyki przez kolejne 3 miesiące Bąbel dalej dostawał tabletki, a na diecie weterynaryjnej jest do dziś, z tym że panie lekarki wynalazły lepszą karmę, mimo że nie ma ona w nazwie wątroby, a nerki - VetExpert Renal Dog - to skład się idealny.

W diecie wątrobowej chodzi bowiem o zmniejszenie ilości białka, co może być nieco zaskakujące, ponieważ zwykle dobrą karmę kojarzymy z dużą ilością białka i minimalną ilością węglowodanów, a najlepiej żeby była pozbawiona zbóż. My mamy sytuację całkowicie odwrotną. Pani Justyna mówiła nawet, że jak już ktoś naprawdę nie może wytrzymać i chce dać Bąblowi jakiś przysmak to lepiej już dać mu kawałek chlebka niż serka. Ser (jakikolwiek!) jest całkowicie na cenzurowanym!

W końcu 17 marca Bąbel został wykastrowany (co jest tematem i tak na osobny wpis), ale okazało się, że mimo dobrych wyników badań, nasz futrzak chyba już do końca życia będzie musiał na wątrobę uważać. Dostał tylko połowę dawki narkozy dla psa jego masy, a i tak wybudzał się wyjątkowo długo, więc nasze panie wetki zdecydowały, że karma weterynaryjna musi zostać, bo ewidentnie jego wątroba nie radzi sobie najlepiej. Obecnie jesteśmy na etapie oczekiwania aż minie co najmniej 6-8 miesięcy od kastracji i wtedy zrobimy ponowne badania krwi, gdy hormony będą już w miarę ustabilizowane. Mam nadzieję, że okaże się, że wszystko jest w porządku! Co nie znaczy, że będziemy mogli wrócić do ulubionej przez Buba Acany ;) Jak powiedziała pani Dorota, póki je, smakuje mu, to niech je tę wątrobową, ona mu nie zaszkodzi, a może tylko pomóc.

Muszę przyznać się, że tak jak leży mi na sercu zdrowie Bąbla, tak gdy zaczęliśmy szkolenie w domu, a potem kurs u Elizy z Positive Dog, zaczęłam mimo wszystko podawać mu "ponadprogramowe" smaczki, bo karma nie jest niestety dla niego wystarczającą motywacją. Najczęściej brałam garść karmy i do tego kroiłam parówkę na mniejsze kawałki, wtedy w saszetce wszystko się mieszało, karma przechodziła cuuuudownym aromatem parówek i była zdecydowanie lepszą nagrodą ;) Teraz zwykle korzystam z przekrojonych na mniejsze kawałki smakołyków z Rossmanna, czasami też Bąbel dostaje coś do chrupania na płytkę nazębną, dentastixy i inne takie cuda (swoją drogą, mamy na koncie przetestowane 4 rodzaje "dentystycznych" smakołyków i wkrótce pojawi się tu recenzja - jest zdecydowany zwycięzca w tym rankingu!). Mam nadzieję, że nie poskutkuje to powrotem problemów wątrobowych...

Zmierzając już do końca - jestem teraz gorącą orędowniczką wykonywania regularnych badań krwi u zwierzaków, a zwłaszcza gruntownej kontroli stanu zdrowia po adopcji ze schroniska. To oczywiste, że przy tylu futrzakach w schronisku nie ma możliwości zrobienia badań wszystkim i wiele dolegliwości może pozostać nie wykrytych, jeśli nowy właściciel nie podejmie inicjatywy. Problemy wątrobowe Bąbla nie manifestowały się w żaden widoczny sposób! Nie ma żadnej różnicy w jego zachowaniu przed/po leczeniu, nie dałoby się w żaden sposób rozpoznać tej dolegliwości "od zewnątrz", a kto wie co by mogło się wydarzyć, gdybyśmy nic nie zrobili w kwestii badań. Niewydolność wątroby może prowadzić wprost do śmierci.

Jeśli Wasze zwierzaki miały kiedyś podobne kłopoty to chętnie posłucham Waszych doświadczeń i porad, a jakby ktoś chciał wiedzieć coś więcej o naszym przypadku to niech pyta śmiało.

Pozdrowienia od Bąbla drzemiącego właśnie w moich nogach pod biurkiem, na zimnych panelach ;)