niedziela, 19 lipca 2015

Maj i czerwiec z PsiąPaką - recenzja wybranych produktów - część druga

Czas na ciąg dalszy! Czerwcową PsiąPakę zamówiliśmy już w wersji Deluxe, między innymi dlatego, że na Pikniku PsiejPaki dostaliśmy zniżkę właśnie na tę wersję. Ekspresowa dostawa (wielki plus!) i już mogliśmy rozpocząć testowanie zawartości.

Folia najlepszą częścią paczki! Z radości aż odgryzłem kawałek kartki...

PsiaPaka Deluxe - edycja czerwcowa

Piłka Erratic od Chuck it!



Największa niespodzianka - jeszcze tydzień temu zaczęłam tracić nadzieję, że Bąbel kiedykolwiek się nią zainteresuje, aż tu nagle ostatnio zaczął sam ją przynosić do wspólnej zabawy, podrzucać, turlać, a przede wszystkich gryźć i ciamkać, czyli to, co lubi najbardziej robić ze wszystkimi zabawkami ;) Także dobrze, że odczekałam kilka dni z przygotowaniem tego wpisu, bo mogę wypowiedzieć się także na temat tej piłeczki. 
Wykonana jest rzeczywiście z bardzo dobrego jakościowo materiału, zgodnie z tym co znajdziemy w opisie producenta. Dzięki nieregularnemu kształtowi jest nieco nieprzewidywalna, gdy się odbija, co jest dla Bąbla bardzo ciekawe (wcześniej uwielbiał takie zabawy ze zwykłym gumowym kongiem - tym klasycznym, w kształcie jakby złączonych trzech kulek; też lata to gdzie chce po odbiciu!). Piłeczka ma poza tym dwa otwory, które umożliwiają przeciągnięcie przez środek sznurka (opcja nie dla Bąbla - w takich przypadkach zawsze bardziej interesuje go rozszarpanie sznurka, piłka jakby nie istniała) albo włożenie do środka smakołyków (tego jeszcze nie próbowaliśmy, ale zamierzamy). Podsumowując - polecamy, naprawdę porządnie wykonana zabawka, która jak widać jest w stanie zainteresować nawet psy zwykle niezbyt zainteresowane piłkami.

Próbka karmy Naturea i próbka karmy Fitmin

Omówię obie próbki karm na raz, ponieważ wrażenia Bąbla i moje własne po obu były takie same - pozytywne, aczkolwiek trudno wnikliwie ocenić działanie karmy na podstawie tak krótkie czasu używania.
Zacznijmy jednak od składów (dane ze strony producenta; przykładowe składy zbliżone z tego co pamiętam do naszych próbek):

NATUREA
Skład [w tym składniki pochodzenia zwierzęcego: 59% (świeży kurczak bez kości 20%; odwodnione mięso z kurczaka 17%; tłuszcz z kurczaka 14%; wątróbka z kurczaka 5%; jajka 3%)]: świeży kurczak bez kości, odwodnione mięso z kurczaka, brązowy ryż, tłuszcz z kurczaka, pełne ziarna brązowego ryżu, wątróbka z kurczaka, jajka, drożdże piwne, witaminy i minerały, glukozamina, chondroityna, jabłka, marchewki, dynia, szpinak, jeżyny, wodorosty, MOS, FOS, ekstrakt z juki, oregano, rozmaryn, pietruszka, szałwia.
Analiza: białko 28%, tłuszcz 17%, włókno 2,5%, wilgotność 8%, węglowodany 37,2%, popiół surowy 7%, wapnia 1,5%, fosfor 1%.

FITMIN
Skład: mięso drobiowe (świeże mięso z kurczaka 50%, suszone mięso z kurczaka 11,6%, hydrolizowana wątroba drobiowa 3%), ryż, kukurydza, tłuszcz drobiowy, mączka rybna (3 %), suszona pulpa buraczana, siemię lniane, suszone wytłoki jabłkowe, drożdże browarniane, węglan wapnia, fosforan diwapniowy, jaja kurze, olej z łososia, fruktooligosacharydy (0,2%), wyciąg z juki (0,03%), kompleks naturalnych przeciwutleniaczy (0,02%), ekstrakt z rozmarynu (0,01%).

Analiza: białko surowe (24%), oleje i tłuszcze surowe (12%), włókno surowe (2,5%), popiół surowy (6,4%), wapń (1%), fosfor (0,87%), sód (0,2%).

W obu przypadkach widać znaczną ilość dobrej jakości składników pochodzenia zwierzęcego oraz zdrowe dodatki. Bąbel nie należy do bardzo wybrednych smakoszy, natomiast przy podawaniu karmy, szczególnie nowej, nie tknie jej bez tzw. "soku parówkowego" ;) Chodzi o zwykły olej rzepakowy, taki kuchenny, chociaż nazwa wzięła się jeszcze z początkowego okresu po adopcji, kiedy Bubu dostawał specjalny suplement diety w formie oleju z kwasami omega 3 i 6, aby odżyło mu futerko. Trzeba było go trzymać w lodówce, ponieważ kwasy te szybko jełczeją, a z lodówki wiadomo jakie zapachy się unoszą... ;) W przypadku próbowania karm Naturea i Fitmin bez "soku" się nie obyło, ale miska szybko została wypucowana do czysta. Tak jak już mówiłam, po tak krótkim czasie trudno wydać miarodajną opinię na temat karmy, jedyne co mogę stwierdzić to, że Bąblowi obie karmy smakowały i po obu nie miał żadnych problemów trawiennych (cytując słynną reklamę, mieliśmy na to "twarde dowody" ;)). Ze względu na skład obie karmy również zyskały moje zaufanie. Na stronie Naturei wypatrzyłam ponadto ciekawie wyglądające biszkopty, może się skusimy.
Swoją drogą, bąblowe historie z karmami i przy okazji problemami z wątrobą to temat na osobny wpis, który z pewnością kiedyś się pojawi!

Olej z łososia tłoczony na zimno od APL Health
Tamtaradam! Oto absolutny hit czerwcowej paki! Chyba nawet zacznę go regularnie kupować. Jak już wyżej wspominałam, Bąbel niemal od początku pobytu u nas dostaje do karmy olej z kwasami omega 3 i 6 jako suplement. Początkowo był to weterynaryjny specyfik, którego nazwy nie pomnę w tym momencie, następnie przerzuciliśmy się na równie skuteczny, a korzystniejszy finansowo zwykły olej rzepakowy. Oleje te zawsze doskonale się sprawdzały - Bąbel miał zdrową skórę, miękkie, lśniące futro (którego już tak nie gubił), błyszczące oczy - wszystko jak trzeba. Nie sądziłam, że ten efekt da się jeszcze podkręcić - a da się, jak okazało się już po dwóch tygodniach używania oleju od APL Health! Sierść jeszcze bardziej lśni i jest jeszcze przyjemniejsza w dotyku (do tego stopnia, że Bąbel zyskał nowy przydomek: "Aksamitek" ;)). Czarnuch zwraca nawet uwagę przechodniów ;) Olej służy nam obecnie ponad 3 tygodnie i podejrzewam, że jeszcze na jeden tydzień wystarczy, zatem ma całkiem dobrą wydajność (oczywiście porcja zależy od wielkości psa; Bąbel dostaje nieco ponad 10ml do śniadania). Do buteleczki dodana była praktyczna strzykawka z podziałką dla precyzyjnego dawkowania. Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z tego produktu i myślę, że z czystym sumieniem mogę go polecić i pewnie co jakiś czas będę Bąblowi sprawiać kolejną buteleczkę!

Poza wymienionymi wyżej produktami w czerwcowej pace znalazły się także:
  • Pokusa Premium Plus + płatki jaglane instant: było jedno podejście, ale chyba ze względu na moją nieudolność przy przyrządzaniu nic z tego nie wyszło... Jest jednak wiele pozytywnych recenzji na innych psich blogach, więc nie zamierzam się poddać i spróbuję jeszcze raz!
  • Gryzaki od E-pies: w naszym przypadku są to kości wieprzowe i znów jak wyżej, zaliczyliśmy jedną próbę, Bąbel trochę pociumkał, ale nie wzbudziły specjalnego zainteresowania. Jeżeli ktoś z czytających to wytrwałych gości blogowych byłby zainteresowany to możemy odstąpić dwie kości! Spróbuję jeszcze może raz, ale nie sądzę, żeby Bąbel zapałał do nich miłością. Taki gust! :) Jeśli ktoś z Was drodzy czytelnicy byłby zainteresowany to zgłoście się na maila (adres po prawej).
  • Silikonowa rękawica w kształcie psiej mordki: to już gadżet dla właściciela :) Już od jakiegoś czasu planowałam kupić sobie coś takiego, także PsiaPaka trafiła idealnie. Poza tym bardzo lubię piec i mam nadzieję, że rękawica sprawdzi się w takich warunkach. Jeszcze nie miałam okazji jej testować - litości, pieczenie z taką temperaturą za oknem? ;)
Podsumowanie

Ogólne wrażenia z dwóch edycji PsiejPaki mam jak najbardziej pozytywne. Jako główne zalety, które są dla mnie ważne, wyliczyłabym:
  • opłacalność: za paczkę płacimy de facto mniej niż gdybyśmy kupowali zawarte w niej produkty osobno; i jeszcze plus za darmową dostawę!
  • szybka dostawa
  • możliwość dostosowania paczki do swoich potrzeb (przy zamówieniu można dopisać uwagi - np. gdy pies jest alergikiem, paczka zostanie odpowiednio do tego dostosowana! Pufa, to coś dla Ciebie ;))
  • efekt oczekiwania na prezent-niespodziankę, dzięki temu, że nie znamy do końca zawartości
Widać, że twórcom tej inicjatywy leży na sercu dobro psiaków i wyjście naprzeciw potrzebom właścicieli. Na Pikniku PsiejPaki było świetnie, co tylko potwierdza profesjonalizm ekipy tworzącej projekt. Bąbel i ja serdecznie polecamy! :)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Maj i czerwiec z PsiąPaką - recenzja wybranych produktów - część pierwsza

Dziś zapraszamy na pierwszą część recenzji kilku wybranych produktów, które trafiły do nas w majowej i czerwcowej PsiejPace. Najpierw jednak szybkie objaśnienie dla niewtajemniczonych - cóż to takiego jest PsiaPaka?

Ano sprawa wygląda tak - co miesiąc możesz zamówić paczkę dla swojego psa z różnościami do wypróbowania: przysmakami, próbkami karmy, specyfikami pielęgnacyjnymi, zabawkami. Na stronie PsiejPaki wybieramy wielkość paki: MINI, DELUXE albo PREMIUM - różnią się oczywiście ilością dołączonych produktów (a ponadto w wersji deluxe i premium jest upominek dla właściciela ;)). Określamy też wielkość naszego futrzaka i zamawiamy! Można od razu zdecydować się na subskrypcję na 3 miesiące lub pół roku i płacimy od razu za kilka paczek, a one sukcesywnie co miesiąc będą lądować pod naszymi drzwiami (lub w Paczkomacie - do wyboru). O całym projekcie dowiedziałam się dopiero wiosną tego roku i na początek zdecydowałam się wypróbować paczkę mini w edycji majowej. Miesiąc później zamówiliśmy już wersję deluxe. W lipcu na razie się wstrzymujemy, ale myślę, że na pewno jeszcze kilkakrotnie skorzystamy z PsiejPaki! To świetna sposobność, żeby wypróbować wiele produktów doskonałej jakości, nie wydając od razu majątku na pełne opakowania. No i chyba każdy trochę lubi takie oczekiwanie na paczkę-niespodziankę :) Ekipa PsiejPaki tylko częściowo ujawnia co znajdzie się w danym miesiącu w przesyłce, reszta to niewiadoma, a więc emocje w czasie rozpakowywania są tym większe! :)

Chciałabym dziś przedstawić nasze (Bąbel jest tu głównym recenzentem) doświadczenia z wybranymi produktami - tylko wybranymi, ponieważ niektórych jeszcze są w trakcie wypróbowywania przez głównego zainteresowanego i werdykt jeszcze nie został wydany. Wspomnę, o które produkty chodzi w odpowiednim miejscu. No to zaczynamy!

PsiaPaka MINI - edycja majowa

Kong Snugga Wubba


Bąbel był zachwycony tą zabawką od samego początku - trochę twarde, trochę miękkie, ma odnóża do ciągnięcia, odbija się od ziemi, materiał idealny do ciumkania. W ciągu pierwszej godziny kong został pozbawiony już większości odnóży, ale to nie oznacza końca zabawy, wręcz przeciwnie! Bąbel w ciągu trzech dni rozczłonkował całość, a ostatnio rozpruł główną część i osobno lata po domu większa piłka z wnętrza tego konga - a każda, nawet najmniejsza część tej zabawki jest przez niego traktowana jako osobna zabawka! Także z jednego konga mamy teraz z 5 zabawek ;) Bąbel upodobał sobie przynoszenie po kolei każdej części celem wymuszenia zabawy. Przynosi jedno różowe odnóże: "Patrz człowiek, przyniosłem coś, baw się! Nie to? Czekaj idę po coś innego..." - wraca z drugim, identycznym i sytuacja powtarza się w kółko... ;)
Kong jak to kong - świetnie jakościowy wykonany. To, że nie przetrwał próby zębisk czarnucha nie jest według mnie żadną wadą - nie ma bowiem takiej zabawki, która by bąblową chęć szaleńczej zabawy przetrwała. Dla nas rozszarpanie okazało się skądinąd dużą korzyścią, a myślę, że dla psa o nieco mniejszych zapędach destrukcyjnych będzie na długo świetną zabawką w całości.

Przysmak Alpha Spirit i próbka karmy Alpha Spirit


Dane ze strony producenta:
Skład przysmaku z jagnięciną:
Wołowina, jagnięcina, tofu, mięso wieprzowe.


Skład analityczny: Białko min. 32%, tłuszcz min. 8%, włókno surowe maks. 1%, popiół maks. 9,5%, wapo 1.2%, fosfor 0,9%, Ca / P ratio 1.3%, wilgotność maks 20%. 
 
Każdy z przysmaków zawiera:
Gliceryna, chondroityna (100 mg/kg), glukozamina (200 mg/kg), kwasy Omega-3 (170 mg/kg), drożdże piwne, kwasy Omega-6 , tlenek tytanu, czerwień koszelinowa.

Skład jak widać mówi sam za siebie, jak wysokiej jakości są przysmaki i karmy Alpha Spirit. Dla naszego budżetu kupienie "normalnego" opakowania karmy czy kilku opakowań przysmaków byłoby na dłuższą metę wyzwaniem - na dłuższą metę na pewno, ponieważ Bąblowi bardzo produkty AS przypadły do gustu i nie poprzestałby na jednym opakowaniu ;) Zarówno przysmaków, jak i próbki karmy używałam jako nagród w czasie treningu i sprawdzały się doskonale, a jest to sytuacja wyjątkowa, ponieważ Bąbel zazwyczaj nie pała miłością do karmy suchej czy półsuchej jako nagrody. Stara dobra parówka to jest to ;) Tym bardziej zdziwiło mnie, że gdy miałam w saszetce przysmaki AS jego zachowanie było podobne - złoty medal za posłuszeństwo, kontakt wzrokowy z przewodnikiem i chęć do pracy (ale brązowy za samokontrolę ;)). Wszystkim niejadkom zatem poleciłabym Alpha Spirit! Kupię czarnuchowi trochę tych przysmaków na urodziny ;)

Dodatkowo w majowej pace znalazły się także foldery i ulotki z ofertą producentów oraz kupony zniżkowe do Hubuform (już skorzystaliśmy - szczelny pojemnik na karmę zakupiony! :)).

Między majową a czerwcową edycją odbył się we Wrocławiu pierwszy Piknik Psiej Paki, na którym oczywiście nie mogło nas zabraknąć, gdyż nasza trenerka Eliza z Positive Dog prowadziła tam ćwiczenia z balansu. Byliśmy tylko na początku pikniku, trochę ponad godzinkę, ale i tak było świetnie! :) Atrakcje i dla psów, i dla właścicieli, a Bąbel to naprawdę przeszedł samego siebie - w obliczu tylu rozpraszających czynników pięknie ćwiczył na zajęciach z balansu i na placyku treningowym z przeszkodami do agility. Poniżej kilka zdjęć.





 


Tu już kończy się skupienie i samokontrola ;)

Przy okazji na pikniku załapałam się na 15%-owy rabat na czerwcową PsiąPakę i upominki dla pierwszych piknikowych gości, którzy zapiszą się na newsletter PsiejPaki. Dostaliśmy znów próbkę karmy Alpha Spirit i odżywkę do psiej sierści w sprayu Nootie - zdaję się, że o zapachu ogórka i melona, w każdym razie pachnie bardzo ładnie i sierść Bąbla jest po niej mięciutka!

Żeby wpis nie stał się nieznośnie długi, znów podzielę go na dwie części - w drugiej przyjrzymy się bliżej czerwcowej PsiejPace! Notka pojawi się jeszcze w tym tygodniu.

piątek, 3 lipca 2015

Historia adopcyjna Bąbla - część druga oraz skąd się wzięło imię "Bąbel"

Dla przypomnienia - w części pierwszej zatrzymaliśmy się na momencie, w którym skoro świt czekałam w holu schroniska na otwarcie biura adopcyjnego. Wkrótce okazało się, że nie będę czekać sama :) Przyjechał do mnie mój Bartek.

Bartek, ja i Bąbel w samochodzie, już tydzień po adopcji, w drodze na piknik "Moda na kundelka" przy wrocławskim schronisku. Tam po raz pierwszy spotkaliśmy naszą przyszłą trenerkę Elizę, która prowadziła podstawowe szkolenie dla wszystkich chętnych. Zbyt krótki czas od momentu adopcji i upał nie do zniesienia sprawiły, że ze szkolenia niewiele wyszło, ale i tak dało to nadzieję na przyszłość!

W międzyczasie powoli przychodzili pracownicy schroniska i nawet nic nie musieliśmy mówić, a byliśmy witani stwierdzeniem "Co, po pieska?". Wreszcie przyszedł upragniony moment i wzięliśmy bezimiennego jeszcze czarnuszka na spacer zapoznawczy. Przy okazji dojechał do nas jeszcze mój tata :)
Bąbel bez problemu dał sobie założyć smycz, ale widać było, że siedzenie za kratkami bardzo mu doskwierało (komu by nie doskwierało! zresztą przez 2 tygodnie przecież nie mógł w ogóle wychodzić) i przeokropnie ciągnął! Przeszliśmy w kierunku polanki i tam przy pierwszym napotkanym krzaczku Bąbel dał po raz kolejny dowód, że jest nauczony czystości - siusiał chyba przez dobrą minutę! ;)

Pierwsze siku oczywiście uwiecznione ;)

Potem już tylko harce mu były w głowie! Ogólnie rzecz ujmując, niezbyt zwracał na nas uwagę, chociaż kilka razy, gdy go zawołaliśmy popatrzył na nas, czasem przestał ciągnąć i podszedł, zamerdał ogonem - trochę mnie to podniosło na duchu, ponieważ bałam się, czy sobie poradzę. 
Spacerowaliśmy (i biegaliśmy, i hmm właściwie przeciągaliśmy się smyczą) chyba dobre pół godziny i w końcu decyzja zapadła - Bąbel wraca z nami do domu! 

Może uda mi się przegryźć tę głupią smycz i uciec...

Ciągnik w akcji!

Chwila spokoju na głaskanie.

Gdy poszliśmy do biura okazało się, że Bąbel z jakiegoś powodu bał się tam wejść, czy może raczej koniecznie wolał zostać na dworze, bo nie chciał być znów gdzieś zamknięty. Udało się jednak i do tego jakoś go przekonać. Dopełniliśmy formalności, podpisałam umowę adopcyjną, pies został zaszczepiony i mogliśmy jechać! Bąbel dość dobrze zniósł podróż samochodem, chociaż na pewno był zestresowany. Jednak największy stres miał dopiero nadejść - schody! Okazało się bowiem, że nasz czarnuch boi się wchodzić po schodach, a i schodzi tylko trzymając się blisko ściany. Pierwsze dwa podejścia skończyły się na tym, że z jednego półpiętra (mieszkamy na 2. piętrze) musiałam go przenieść, ale potem już było tylko lepiej. Mam jednak wrażenie, że coś z tego strachu wciąż mu zostało (nie sądzę, żeby kiedykolwiek zaprzestał tego schodzenia tuż przy ścianie... mijając się z sąsiadami na schodach muszę go usprawiedliwiać ;)).
Pierwsze chwile w nowym domu Bąbel spędził na zwiedzaniu i obwąchiwaniu wszystkiego. Staraliśmy się dać mu na razie swobodę, nie wołaliśmy go bez potrzeby, żeby miał czas oswoić się z nową sytuacją. Dość szybko i w bardzo jasny sposób - skamląc pod drzwiami - zażądał wyjścia na dwór. Odbyliśmy więc nasz pierwszy spacer po okolicy. Cały czas sporym problemem było ciągnięcie, ale teraz to już przeszłość - Bąbel ciągnie tylko jak jest nadmiernie podekscytowany i w nowych miejscach, a panowanie nad tym ćwiczymy na kursie, w którym właśnie uczestniczymy (o czym jeszcze niejednokrotnie napiszę!).
W domu Bąbel szybko opanował, gdzie są miski i gdzie jest jego miejsce do spania, chociaż pierwszej nocy spał na kafelkach w przedpokoju i dopiero gdy moja mama położyła w tym miejscu jego posłanie, a potem znów przeniosła je do mojego pokoju, zorientował się, że to jego kącik i od tamtej pory już przyzwyczaił się do legowiska. 
W pierwszych dniach, a nawet tygodniach Bąbel bardzo powoli otwierał się i pokazywał swój charakter, który w pełni objawił się dopiero niedawno, a i tak myślę, że to jeszcze nie wszystko! Był nieśmiały, ale skory do kontaktów z człowiekiem, przyjazny do innych zwierząt (po kastracji nieco mu się odmieniło w stosunku do niektórych samców, ale o tym innym razem). Uznaliśmy, że może wskoczyć sobie na kanapę i zachęcaliśmy go do tego, ale on zupełnie nie chciał. Co innego teraz - wędrówki pomiędzy jego legowiskiem, kanapą a moim łóżkiem to codzienny standard ;) Był jednak jeden śmieszny epizod drugiego albo trzeciego poranka - obudziły mnie cztery łapy wędrujące po mnie, gdy spałam w najlepsze. Gdy otworzyłam oczy Bąbel zamarł i od razu zeskoczył! Jakby nie wiedział, że tam leżę ;) I jakbym miała zaraz go zganić - a wcale nie miałam takiego zamiaru. Wiedziałam, że w sprawach wskakiwania na łóżko trzeba od początku być konsekwentnym, więc od razu postanowiłam, że ma moje pozwolenie. Na szczęście teraz już całkiem często z tego korzysta i wieczorem ogrzewa mi stopy albo rano kładzie się na moim brzuchu, żeby wymusić wcześniejsze wstanie (gdy tylko uchylę oko czuję jak merdający ogon bije o kołdrę ;)).

Tak oto zaczęła się nasza przygoda z nowym czworonożnym członkiem rodziny. Opisany w schronisku jako mały czarny, około 2,5-letni, bezimienny, u nas zyskał miano Bąbla, na które zaczął reagować już pierwszego dnia, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to dobry wybór. Dyskusja dotycząca imienia toczyła się już od dłuższego czasu i padały różne propozycje - zwykle bardziej "eleganckich" imion ;) Jednak im bardziej poznajemy naszego psa, tym bardziej widać, że to jest po prostu Bąbel. Żadne imię nie oddałoby lepiej jego charakteru! Mały wariat, czasem awanturnik, robiący tak śmieszne rzeczy, że często mówimy, że to pies z kreskówki. Cały Bąbel! W skrócie często nazywany Bubu :)

Uwaga nieostry pies! Nikt mnie nie przekona, że inne imię by do niego pasowało ;) Toż to Bąbel!