sobota, 11 czerwca 2016

A może rasowy...? TOP 5 psów, które mogłabym mieć + mój głos w dyskusji "Nie kupuj, adoptuj!"

Dziś wpis bardziej na luzie, choć nie do końca, bo zależało mi, aby poruszyć temat budzącej niekiedy kontrowersje dyskusji pod hasłem "Nie kupuj, adoptuj!". W przygotowaniu na początek lipca jest już kolejny kwartalnik treningowy, w którym zrelacjonuję jak nam minęła wiosna, w tym seminarium rally-o z Olgą Nylec i pierwsze kroki w kierunku obedience. Teraz priorytetem jeśli chodzi o pisanie jest stety-niestety praca magisterska, stąd moja nikła aktywność w psiej blogosferze. Na facebooku od czasu do czasu pojawia się coś więcej, ale odetchnę dopiero po wydrukowaniu pracy i wtedy na pewno więcej będzie się działo także tutaj. 

Ale nie przedłużając - wpisy z cyklu "TOP [tu wstaw dowolną liczbę]" zawsze czytam z przyjemnością i od dłuższego czasu chodził mi po głowie wpis na temat moich ulubionych ras. W tym przypadku ranking w żaden sposób nie odzwierciedla większej lub mniejszej sympatii, stąd nie pojawi się żadna numeracja, a jedynie "wykropkowanie" poszczególnych psów ;) Zresztą, wybór tylko 5 ulubieńców był bardzo trudny! Gdybym chciała przedstawić wszystkie moje ulubione rasy psów to pewnie wyszłoby z tego nie TOP 5, a TOP 55... Dość powiedzieć, że darzę ogromną sympatią właściwie całą pierwszą grupę FCI (owczary rządzą! ostatnio bardzo polubiłam bearded collie), a do tego cała masę innych ras, takich jak popularne mopsy i buldogi (angielskie nawet bardziej niż francuskie!), samoyedy, charty saluki i charciki włoskie, corgi, papillony (im dalej wymieniam, tym bardziej mam wrażenie, że powinnam po prostu napisać: lubię WSZYSTKIE psy ;)), szpice (też chyba wszystkie!), gryfoniki (małe brzydale <3), niektóre terriery - szkockie i bostońskie - niektóre dowodniaki, czy wreszcie wielkie miśki, takie jak nowofundland albo rasy, o których istnieniu dopiero niedawno się dowiedziałam, takie jak pies Gotów. Nie są to jednak psy, które rzeczywiście chciałabym mieć, gdybym miała taką szansę (przynajmniej w większości, bo niektóre jednak bym chciała, ale mniej niż te z TOP 5 ;)). Z różnych względów - zdrowotnych, charakterologicznych danej rasy, moich możliwości do zapewnienia danemu psu odpowiedniej opieki i ilości ruchu itd. A co do terrierów to jestem właściwie pewna, że ani trochę się nie nadaję. Zaraz taki uparciuch wszedłby mi na głowę ;) Oczywiście wszystko to jest w pewnym stopniu uproszczeniem, ponieważ w obrębie danej rasy zdarzają się bardzo różne osobniki, ale siłą rzeczy musiałam dokonać jakiejś selekcji biorąc pod uwagę predyspozycje moje i danej rasy ;)

No to jakie czworonogi szczególnie sobie upodobałam?


  • Schipperke
Źródło: link
Podobieństwo do Bąbla celowe i zamierzone ;) Czarne psy zawsze mają u mnie dodatkowe punkty ze względu na mojego Czarnucha. Uważam też, ze są po prostu śliczne! Ze wszystkich możliwych umaszczeń psów najbardziej podobają mi się właśnie całe czarne albo merlaki (zwłaszcza blue merle! spleśniałe psy rządzą <3), co ta lista doskonale pokaże... Ale wracając do Schipperke, garść informacji "technicznych".
Schipperke to I grupa FCI, a więc mały pastuch-zaganiacz. Mikrusek, (średnio 3-7 kg, do ok. 30 cm w kłębie), ale jak to z maluchami bywa, z werwą! Rasa pochodzi z Flandrii i była wykorzystywana dawniej jako psy stróżujące, odganiające gryzonie oraz załoga łodzi śródlądowych. To bardzo czujne i ciekawskie psy, o kipiącym radością usposobieniu, bardzo szybko się uczą i chętnie się bawią - brzmi jak mój ideał! Spełniają się m.in. w agility - ja osobiście śledzę z upodobaniem poczynania pewnej diabelskiej ekipy ;)
Żeby nie było tak różowo, same oczywiście się sobą nie zajmą - trzeba im zapewnić odpowiednią ilość ruchu i stymulacji móżdżkowej, coby się nie zajęły destrukcją domostwa, mogą też być podejrzliwie w stosunku do obcych ze względu na swoje predyspozycje do stróżowania. Wymagają konkretnego przewodnika, który jasno określi zasady i będzie ich konsekwentnie przestrzegał - takim przewodnikiem chciałabym być, więc chyba posiadanie Schipperke to byłaby szkoła dla obu stron ;)


  • Owczarek belgijski Groenendael

Źródło: link
Malinki też bardzo mi się podobają, ale jednak co czarnuch to czarnuch ;) I jakoś wolę psy długowłose. Mam pewne wrażenie, że gdyby na szybko ktoś mnie zapytał jakiej wielkości psa bym wolała, to trudno byłoby mi się zdecydować czy chcę psa dużego, średniego czy małego. Każdy rozmiar ma swoje wady i zalety ;) Moja topowa piątka pokazuje, że raczej idę w kierunku małych-średnich, ale Groenendael niech będzie przedstawicielem wszystkich dużych ras, które również uwielbiam. Kolejny reprezentant I grupy FCI. Gronki mierzą zwykle ok. 58-62 cm w kłębie i ważą od 20 do 30 kg. Bardzo dobrze sprawdzają się jako psy pracujące, szkolone są do pracy w policji ze względu na znakomity węch, mają doskonałe predyspozycje do tropienia, pracują również jako psy-ratownicy i psy-przewodnicy. Dobrze socjalizowane i prowadzone są pewne siebie i energiczne. Stale potrzebują kontaktu z ludźmi, są przyjazne. Zdarzają się i osobniki "miękkie" i takie ze skłonnością do dominacji, ale jak to owczarki - bardzo szybko się uczą i chętnie pracują z człowiekiem. Linieją podobno przeokropnie ;) Dla zainteresowanych, z przymrużeniem oka, wzorzec właściciela gronka -  link ;)


  • Owczarek szetlandzki
Źródło: link
"Mały Lassie"? ;) Jest u nas w parku taki jeden, tricolorek, bardzo fajny! Szelciaki jakoś zawsze bardziej podobały mi się od owczarków szkockich, może dlatego, że lubię puchate (pluszowe :P) psy i nie mają takich wydłużonych pyszczków? Tak czy siak, po prostu kolejny owczar, który bardzo mi się podoba i jest w czołówce ras do rozważenia pod kątem hipotetycznego kupna. A jeszcze jakby trafił się sheltie blue merle - spełnienie marzeń! 
Owczarki szetlandzkie, średnio 5-10 kilogramowe, wysokie w kłębie na 33-39 cm), według nazwy powinny wywodzić się z Wysp Szetlandzkich. Jest tak w istocie, ale ich dokładne pochodzenie jest bardzo złożone i na samym początku sięga Norwegii. Dzisiejszy sheltie to wynik wielu wieków krzyżowania różnych ras, m.in. pochodzenia norweskiego i brytyjskiego. Wiele szelciaków ma dobry instynkt pasterski, niektóre także sprawdzają się jako stróże, gdyż są zwykle nieufne wobec obcych (polecam przejść się ulicą Kochanowskiego we Wrocławiu, jest taki jeden dom, gdzie za płotem jest sześciu takich stróży... niezapomniany widok jak takie puchate kule drą się w niebogłosy! Oczyma wyobraźni już widzę jak ktoś niepowołany wchodzi na posesję i każdy szelciak chwyta ząbkami za inną część natręta i szarpią, to za ręce, to za nogi, to za kurtkę... ;)). Sheltie są bardzo oddane swojemu przewodnikowi i chętnie pracują, uczą się doskonale i mają predyspozycje do sportów kynologicznych. Bardzo towarzyskie, lubią dzieci i są skore do zabaw. Ostatnio bardzo fajny wywiad z hodowczynią tych psiaków pojawił się na blogu Śledź też pies. Aż sprawdziłam z ciekawości czy nie mają szczeniąt! ;)


  • Pudel
Źródło: link
W końcu jakiś nie-owczar w moim zestawieniu - tym razem grupa IX FCI, pies do towarzystwa, ale i do wielu psich sportów. Marzy mi się taki pudel miniaturowy albo średni, ewentualnie toy, który jak kauczuk odbijałby się od ścian i byłby mistrzem sztuczek i agility! ;) Duży pudel jest jakiś taki... za duży. Nie pasuje mi do ich wyglądu taki rozmiar ;) Kiedyś pudle wykorzystywane były do polowań, przede wszystkim na wodne ptactwo i to z tym powinniśmy kojarzyć charakterystyczne strzyżenie "w kule" - miało to chronić najważniejsze części ciała, np. stawy, i zniwelować opór wody, aby mogły być szybsze i sprawniej polować, nie narażając przy tym zdrowia. Jakbym miała pudla to na pewno bym go tak nie strzygła, ale pielęgnacja to jest to, o czym należy pamiętać w przypadku tej rasy. Ale nie linieje! Od wielu lat w rankingu najinteligentniejszych psów jest na drugim miejscu po border collie. To bardzo żywe, ciekawskie psy, które lubią kontakt z ludźmi i potrzebują go. Występują w wielu umaszczeniach, ale zgadnijcie jaki mi by się marzył? ;)


  • Whippet
Źródło: link
Charty słyną ze swojej niezależności, przez co nie są psami łatwymi do wyszkolenia (tu ukłon dla rewelacyjnej przewodniczki rewelacyjnego afgana Ptysia! :)). Wśród wszystkich odmian chartów to whippety są podobno tymi najbardziej podatnymi na szkolenie. Whippet, X grupa FCI, to chart angielski, pies wyhodowany głównie w celach wyścigowych. Charakterystyczna sylwetka, wysokość średnio od 45 do 50 cm i waga 10-20 kg, sprawiają, że psy te mogą rzeczywiście doskonale sprawdzić się w sportach, w których liczy się prędkość. Whippety mają delikatną skórę, ale są mocno zbudowane i wytrzymałe, ich mięśnie są elastyczne. Typowi psi sprinterzy! Na ogół są to psy zrównoważone, chętnie przebywają z ludźmi i są im posłuszne. Wymagają bardzo dużo ruchu, szczególnie w wieku młodzieńczym, stąd na pewno nie jest to pies dla każdego! Niestety są dość wrażliwe na problemy zdrowotne związane ze skórą i alergie. To chyba jedyna rasa, co do której nie mam preferencji kolorystycznych, a czarne chyba podobają mi się najmniej ;) Białe, niebieskie, łaciate whippety - biorę wszystkie!

---

Tak więc przedstawia się lista moich ulubieńców - czyli najlepiej łatwe w obsłudze, fajnie pracujące, radosne czarne kudłacze albo merlaki ;) Kto wie, może pewnego dnia do naszego stadka dojdzie jeszcze jeden mały czarny, np. Schipperke? Trudno powiedzieć, bo nie jestem pewna czy byłabym w stanie wziąć pod swój dach jakiegokolwiek psa, który nie byłby psem z fundacji czy schroniska. Świadomość tego, ile psów, nie tylko kundelków, ale także w typie ras, a nawet rasowych, jest w potrzebie chyba za każdym razem wygrałaby we mnie z myślą o kupnie psa z hodowli. To moje osobiste odczucie w tym momencie życia, w którym aktualnie jestem, tym niemniej, nie mam absolutnie nic przeciwko osobom, które decydują się na psa z hodowli! Dla każdego to, czego mu potrzeba, co spełni jego oczekiwania, marzenia. Uważam wręcz, że jeśli jest to odpowiedzialna i przemyślana decyzja to nie mogłoby być lepszej - jeżeli komuś zależy na konkretnym psie do pracy, wybranych sportów kynologicznych, a przy tym korzysta ze sprawdzonej, dobrej hodowli - wspaniale! Znam osobiście osoby, które mając psy z hodowli czynnie angażują się w pomoc fundacjom, schroniskom. Nie uważam tego jednak za konieczność, za jakąś dziwną obowiązkową formę "odpokutowania" tego, że "kupiło się" psa zamiast go "adoptować". Dlaczego stawiamy te pojęcia w tak ostrej opozycji? Wielokrotnie widziałam w różnych zakątkach internetu zażarte dyskusje (żeby nie powiedzieć gorzej!), niejednokrotnie przeradzające się w otwarte, wręcz personalne konflikty... Tylko po co? Kluczem w tej kwestii nie jest zagadnienie co jest lepsze - kupno czy adopcja psa, gdyż tego w żaden sposób nie da się rozstrzygnąć - dla każdego coś innego będzie lepsze, ponieważ każdy z nas ma inne oczekiwania i pragnienia. Natomiast najważniejsze jest podkreślenie, że zarówno w jednym, i w drugim przypadku jest to decyzja w najwyższym stopniu odpowiedzialna. Wprost, powiększa się rodzinę o nowego członka, bierze się odpowiedzialność za żywą istotę, nie ma co mówić, że tak nie jest i tu każdy psiarz na pewno się ze mną zgodzi, że pies to nie "tylko pies". Zatem i kupno, i adopcja psa powinny być dokonywane świadomie. Tylko tyle i aż tyle. I choć z dumą noszę koszulkę z napisem "Nie kupuj, adoptuj!"*, to równie chętnie nosiłabym taką z napisem "Możesz kupić, możesz adoptować... Ale zrób to świadomie!". 


Bąbel - moja osobista mieszanka schipperkowo-gronkowa z energią pudla, puchatością sheltie i prędkością (w stronę jedzenia) whippeta! Nie zamieniałbym go na żadnego innego :) To jedyny egzemplarz rasy Bąbel collie!

---

* A jak widzicie, nie jest to ukryty przytyk do osób, które kupiły zamiast adoptować, tylko proste wyrażenie mojej postawy, którą chcę zwrócić uwagę na potrzebujące zwierzaki; sama przecież nieraz przeglądałam i będę przeglądać strony hodowli i nie wykluczam kupna psa.