piątek, 8 kwietnia 2016

Kwartalnik treningowy #1 - styczeń-marzec 2016 i plany na kolejne miesiące

Ostatni kwartał nie był dla nas najłatwiejszy. Właściwie do końca stycznia największą udręką były...spacery. Udręką bynajmniej nie dla mnie, ale dla Bąbla. Niestety bardzo kiepsko znosi on fajerwerki i w tym roku odniosłam wrażenie, że jego wrażliwość na huk jeszcze wzrosła. Wystarczyło, że w dwie minuty po wyjściu na spacer gdzieś w oddali usłyszał odgłos niekoniecznie nawet będący wystrzałem, ale przypominający go (np. trzaśnięcie klapy od śmietnika), momentalnie następował w tył zwrot i ciągnięcie z całej siły do domu. O dalszym spacerze nie było mowy. Stopniowo sytuacja się poprawiała, ale mnie z kolei dopadły różne obowiązki i miałam wyjątkowo dużo na głowie (nie żeby to się specjalnie zmieniło, póki nie obronię mgr chyba tak zostanie ;)), przez co treningi zupełnie nam się rozluzowały, a ja nieco się rozleniwiłam w tej kwestii. Poza tym na spacerach często bywało tak, że to Bąbel "decydował" gdzie idziemy, a nie ja - i jakbym go nie przekonywała - smaczkami, uciekaniem, zabawkami, czymkolwiek - nic się nie udawało, więc siłą rzeczy, żeby "wychodzić" z nim jakiekolwiek siku musiałam pójść tam, gdzie czarny prowadził. Wydaje mi się, że była to pozostałość tego lęku przed hukiem i w zależności od okoliczności tylko jemu znanych wybierał trasę dla siebie najbardziej komfortową, na której mógł czuć się bezpiecznie. Ulubiony kierunek - tzw. "nowe bloki" i nasz gabinet weterynaryjny ;) Do tej pory czasem próbuje wymusić, żebyśmy tam poszli - nie wątpię, że ma to związek z tym, że jest na diecie, a panie czasem dadzą smaczka... Ale o diecie jeszcze za chwilę.

Polowanie na wiewiórki w Parku Szczytnickim...

Pogoda też nie sprzyjała dłuższym spacerom i treningom na powietrzu, bo Czarny należy do wyjątkowo wybrednych psów w tej kwestii i na deszcz reaguje spojrzeniem typu "seriously?" i nie zamierza zrobić kroku, żeby wyjść z klatki schodowej. Obydwoje więc trochę oklapliśmy. Ale marzec przyniósł nową motywację do treningów, powtórki tego, co już było i wielką niespodziankę! Nie dość, że Bąbel przez te długie tygodnie przerwy niczego nie zapomniał, to jeszcze zrobił perfekcyjnego susła za pierwszym razem, a tę komendę dopiero zaczynaliśmy ćwiczyć kilka razy w zimie! Domyślam się, że wyszło mu przez przypadek, bo do tej pory nie udało się uzyskać ponownie tak spektakularnego efektu, ale pracujemy ;) Najważniejsza jest jednak refleksja, która do mnie po tym wszystkim przyszła i podniosła na duchu. Przyznaję, źle się czułam, że zaprzestaliśmy regularnie trenować i obawiałam się, że jak zaczniemy, to będziemy "w tyle", a to miłe zaskoczenie uświadomiło mi jak inteligentnego i zaangażowanego mam psa, i że on też potrzebuje czasem takiego okresu większego luzu, bo po tym może - w zasadzie i on, i ja - z większą energią wrócić do pracy. Oby ta tendencja się utrzymała, bo teraz będzie coraz więcej do trenowania - dołączyliśmy do OBIprzedszkola (co prawda jako starszaki, ale przyjęto nas ;)) i będziemy co tydzień w poniedziałki zgłębiać tajniki obedience, a jutro i pojutrze czeka nas seminarium i zawody treningowe rally-o z Olgą Nylec. Na pewno nasze wrażenia zrelacjonujemy! A na czerwiec szykujemy się do debiutu na dogtrekkingu w Trzebnicy.

Typowy zestaw psiarza: saszetka ze smakami, sznur gumowych parówek, stare dżinsy do brudzenia.

Żeby jednak nie było tak optymistycznie, marcowy powrót do formy już na samym początku zakłóciła tajemnicza kontuzja tylnej prawej łapki. Bąbel kulał dziwnie długo i coraz bardziej, po kilku konsultacjach u naszych wetek zostaliśmy wysłani do ortopedy. Po dwóch badaniach i RTG werdykt był jeden, ale niezbyt precyzyjny - coś ze stawem kolanowym, trudno powiedzieć jaka przyczyna, być może jakaś mikrokontuzja, ale ewidentnie coś się dzieje ze stawem. Za młody jednak na zwyrodnienia... Dostał strzykawkę w kolano (blokadę stawu), a od wetek chondroprotetyki jako suplement do karmy (łyka syropek z zadowoleniem). Po 3-4 dniach od wizyty u ortopedy (swoją drogą bardzo polecamy - dr Bieżyński na klinikach weterynaryjnych we Wrocławiu, profesjonalista!) nastąpiło drastyczne pogorszenie. Bąbel właściwie przestał używać łapy, kicał na jednej. Doktor ostrzegał, że coś takiego może nastąpić, ale i tak miny mieliśmy nietęgie... Na szczęście stopniowo wszystko zaczęło iść ku dobremu i teraz już jest prawie idealnie. W przyszłym tygodniu idziemy na kontrolę, trzymajcie kciuki!


Z wydarzeń bardziej sensacyjnych - Bąbel został ostrzyżony! W tym wpisie zamieszczam jeszcze zdjęcia "przed", ale na facebooku wrzuciłam niedawno jedno "po" - muszę przyznać, że na pewno go to odmłodziło i chyba przez dwa dni nie mogłam się przyzwyczaić do tej nowej "stylówki" ;) Wydaje mi się, że przez ostatnie kilka miesięcy zarósł na tyle mocno, że takie przystrzyżenie dobrze mu zrobi, a mi pozwoli na swego rodzaju eksperyment - sprawdzenie w jakim tempie sierść mu odrasta i jaka długość jest najfajniejsza ;) Podobał mi się i futrzasty, podoba mi się też taki szczeniaczkowo-owieczkowy, jak teraz - ale mam wrażenie, że stan pośredni będzie strzałem w dziesiątkę. Co ciekawe, po tych kilku dniach od strzyżenia już widać, że gdzieniegdzie kudełki rosną... Długo chyba nie będziemy czekać na powrót czarnej kuli :D


A propos kuli - strzyżenie uwypukliło również problem, z którym zmagamy się od dłuższego czasu, a mianowicie nadwagę. Przy adopcji Bąbel ważył 10 kg - za mało, przybrał do 12, było idealnie, ale po kastracji skoczyło już do 14... Nie będę wskazywać palcem kto miał w tym największy udział, tylko zabieram się do roboty nad tym, żeby mój pies był zdrowy i sprawny! Naszym pierwszym celem jest spadek do 13 kg, bardzo Was proszę o wsparcie i trzymanie kciuków! Zmieniliśmy karmę na lżejszą (VetExpert Obesity, wcześniej ze względu na profilaktykę wątroby byliśmy na Renalu z tej firmy, przed zmianą karmą zrobiliśmy badania krwi i okazało się szczęśliwie, że Bąbel jest całkowicie zdrowy) i staramy więcej się ruszać - pogoda będzie temu sprzyjać, więc mam nadzieję, że w wakacje Bąbel wkroczy już lżejszy! Mam jednak pewne obawy, bo mam wrażenie, że Czarny ma od kilku tygodni mniej energii niż miał kiedyś, już nie tak chętnie bawi się z innymi psami (co innego ze swoimi ludźmi, co bardzo mnie cieszy, ale jednak równowaga byłaby wskazana...) i zrobił się trochę oklapnięty... A może to tylko moje wrażenie? Mija właśnie rok od kastracji, oby nie był to skutek jego uspokojonych hormonów... Miejmy nadzieję, że zmiana diety i regularne treningi go rozruszają! Tym bardziej, że jednym z naszych głównych celów jest budowanie motywacji na zabawkę.


Tak jak to zwykle robiłam w tego typu wpisach, chciałabym jeszcze na koniec krótko podsumować ostatnie 3 miesiące pracy i rozpisać mniej więcej plan na kolejne. Tym razem pewnie będzie jeszcze bardziej ramowo i skrótowo, bo zaczęliśmy prowadzić dziennik treningowy - jak na razie prowadzenie go idzie super, zwykle rozpisuję sobie tydzień-dwa i ułatwia to znacznie rozplanowanie treningów o różnym stopniu intensywności. To, co ćwiczyliśmy przede wszystkim w minionym kwartale to standardowe sztuczki, a więc tak naprawdę utrwalanie tego, co już było i kilka elementów rally-o. Wszystko szło w miarę dobrze, ale jedna rzecz, i to klucza, bardzo nam się osłabiła - odwołanie i przywołanie, zwłaszcza jednak to pierwsze. Zatem moje kluczowe cele na kwiecień, maj i czerwiec to:

  • wzmocnić odwołanie i przywołanie
  • dawać z siebie 200% na treningach obi i pracować stopniowo nad 7-ma fundamentami wg Joanny Hewelt
  • wzmocnić własną i bąblową kondycję, żeby być gotowym na dogtrekking - dłuższe spacery, bieganie
  • przyuczyć Bąbla do kennelu (idzie nieźle, ale wciąż mam obawy co będzie jutro na seminarium...)
  • utrwalać to, co już umiemy [klik]: sztuczki, codzienne komendy
  • konsekwentnie uczyć się cofania na przedmioty, trzymaj-puść i dopracować susła

Oby udało się zrealizować chociaż część, z tego, co mamy w planach :) A tymczasem lecę spakować ostatnie rzeczy na jutrzejsze seminarium. Trzymajcie za nas kciuki!